Page 40 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 40
(…Ty tam, z ostatniej ławki! Tak, ciebie mam na myśli. Przestań na
chwilę grać z twoim sąsiadem w wojnę morską i powiedz mi, co wiesz
o Soborze Laterańskim? – Sobór Laterański… Sobór Laterański… sobór
uchwalił, że wszyscy Żydzi muszą nosić specjalną łatę na odzieży, aby ich
można było odróżnić od chrześcijan… – Rok? – Soboru? – Tak, w którym
roku odbył się ten sobór? – W tysiąc dwieście piętnastym, panie profe-
sorze… Rzeczywiście w tysiąc dwieście piętnastym).
Teraz mamy rok tysiąc dziewięćset czterdziesty. Równo siedemset
dwadzieścia pięć lat temu. Niemcy wiedzą, jak uczcić taką rocznicę…
Wtedy, niedaleko Zielonego Rynku , usłyszał jakże swojskie: – Gdzie
7
się pchasz, żydziaku! – Dokładnie tak samo zapytali go w połowie września
na dziedzińcu szpitala w Warszawie dwaj studenci (a może to byli młodzi
lekarze?). Pracował w tym szpitalu po pieszej ucieczce z Łodzi. Wówczas
nie było żółtych opasek, ale jego rysy były również niezawodną co opaska
oznaką haniebnego pochodzenia. Na łódzkiej ulicy pytanie zostało
wprawdzie zadane w rdzennej polszczyźnie, ale, jak się okazało, padło
ono z ust świeżuteńkiej daty folksdojcza. W każdym razie dwaj panowie
wzięli go energicznie pod ręce i zaprowadzili do najbliższego komisariatu.
Tam jakiś oficer sprawdził zaświadczenie i z żalem puścił go wolno, dodając
jedynie: – Ale masz ty, Żydzie, świńskie szczęście. Tym razem skończyło
się więc na respektowaniu urzędowego dokumentu, ale nie musiało być
tak zawsze… Wtedy w szpitalu incydent też się zakończył happy endem.
Dwaj lekarze, z którymi pracował, coś tam wyjaśnili obydwu studentom
i ten pierwszy, który go zagadnął, podszedł do niego z wyciągniętą ręką:
– Przepraszam, kolego, nie wiedzieliśmy, że…
– Dorożka wróciła, panie doktorze – sanitariusz wyrwał go z rozmyślań.
Nawet nie zauważył, że siedział na jakiejś kupie cegieł. – Coś musiało się
zdarzyć, bo wszystko stanęło.
Rzeczywiście kolumna jakby wrosła w bruk. Zaczęli przeciskać się przez
milczący, zwarty tłum. Nawet dzieci nie płakały. Niektórzy odpoczywali,
przysiadając na walizkach. Inni obawiali się pokazać Niemcom podobny
stopień niesubordynacji. Zwiędnięte twarze, zapadnięte oczy, zgrabione
7 Zielony Rynek – obecnie plac Barlickiego.
38
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 38 14-01-31 14:37