Page 44 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 44

–  Schneller, Kinderlech! Schneller ! – Po żydowsku? Po niemiecku?
                                               13
                  Jakże nisko upadłeś, Jeremiaszu!
                    Ile  godzin  upłynęło  od  rozpoczęcia  tej  akcji?  Trzy?  Cztery?
                  Od Zachodniej do Bałuckiego Rynku jest nie więcej jak trzy kilometry.
                  Przejrzał swoją listę. Chyba już można zabrać się za podsumowania.
                  Zatrzymał się. Byle nie uroczyć. Osiłek podszedł do jakiegoś oficera.
                  Pełen dumy, przykładając dwa palce do granatowej czapki z nauszni-
                  kami, coś melduje. Niemiec nie ukrywa zadowolenia. Częstuje nawet
                  osiłka papierosem. Coś tam mówi i znika w jakimś budynku… Kolumna
                  czeka. Sanitariusz z kroplami krąży w tłumie i częstuje nimi wszystkich jak
                  dobrą śliwowicą na kuczki.
                    Czekanie się przedłużało. – Co z nami zrobią? Czy znajdą się tutaj
                  od razu dla nas mieszkania? A może puszczą nas z powrotem do domu?
                  – To ostatnie pytanie świadczyło, że Żydzi szybko zagłębili psychikę
                  oprawców, zdolnych do gigantycznych nawet działań dla samego zada-
                  wania tortur. Ale optymistyczny sens tego pytania nie był na miarę jego
                  przenikliwości. O powrocie do zamkniętych i zapieczętowanych mieszkań
                  nie mogło być mowy…
                    Powoli dyscyplina w tłumie uległa rozluźnieniu. Najgorsze, że zaczynali
                  się niecierpliwić żandarmi, którym marzyło się ciepłe łóżko po dobrze
                  spełnionym obowiązku. A kto potrafił przewidzieć, do czego jest zdolny
                  zniecierpliwiony żandarm? Mimo to  kolumna na całej swej długości
                  traci zwartość, rozpada się. Pod ścianami okolicznych domów mężczyźni
                  załatwiają swoje potrzeby. Kobiety zresztą również. Rozmowy stają się
                  głośniejsze, nawet dzieci zrozumiały, że czas już na płacz.
                    Był tak zmęczony, że nagle przestał go frapować ten spektakl,
                  te kadry wycięte z filmu o czasach średniowiecznych… Zrobiło mu się
                  zimno, poczuł dreszcze…  – Panie doktorze! – to sanitariusz. – Co się
                  stało? – Zmiana przyszła.
                    Teraz dopiero przypomniał sobie, że o czwartej zastąpić ich miała
                  inna ekipa pogotowia. Rzeczywiście. Wyspany i rześki tandem: lekarz
                  – sanitariusz, obejmuje w posiadanie dorożkę i pudło z lekarstwami.


                  13   Szybciej, dzieci, szybciej! (niem., jidysz).
                  42






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   42                                   14-01-31   14:37
   39   40   41   42   43   44   45   46   47   48   49