Page 276 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 276

że rządzi tym wszystkim przypadek. Rozumie pan? Może niejasno się
                  wyrażam... Chcę powiedzieć, że gdyby nam Żydom z owych wszystkich
                  nieszczęść i klęsk, które w ciągu trzech tysięcy lat spadły na ludzkość,
                  przypadła taka sama cząstka – no, może nieco mniejsza albo może i nieco
                  większa niż innym narodom – byłoby w tym coś normalnego. Po prostu
                  statystyka – a nie siła wyższa, prawdopodobieństwo – a nie opatrzność.
                  Zwyczajnie, raz na wozie, raz pod wozem. Ale czy my Żydzi mamy prawo
                  mówić o przypadku? Czy wolno nam się skarżyć tylko na pech, na fatalny
                  los, który stale wyciągamy z tego... z tego... – szukał odpowiedniego słowa.
                    – Z kręcącego się bębna, chciał pan powiedzieć?
                    – O właśnie. Dobrze to pan ujął. Z kręcącego się bębna dziejów.
                     Tysiące lat naszej historii to tysiące lat łez, poniżeń i plag. Trzymali
                  nas w niewoli Egipcjanie. Wypędzali z ziemi ojczystej Asyryjczycy
                  i Babilończycy. Wyrzynali Rzymianie. Mordowali nas i gwałcili nasze żony
                  i córki krzyżowcy. Wyklinali nas władcy duchowni. Rabowali żydowskie
                  majątki władcy świeccy. Paliła naszych przodków na stosie inkwizycja.
                  Zabijali kozacy, ucząc nas strachu przed pogromami, podczas których
                  ginęły całe wsie i miasteczka żydowskie. Krwią żydowską nasiąkła ziemia
                  zarówno wschodniej, jak i zachodniej Europy. Przyszli wreszcie hitlerowcy
                  i udoskonalili wszystkie te sposoby gwałtu. Doprowadzili do tego, że naród
                  nasz prawie przestał istnieć. I ja mam wierzyć, że to tylko kaprys historii,
                  a nie ręka Boga? Nie, nie jest możliwe, by Bóg nie ingerował w historię
                  naszego narodu. To Jego dzieło! On postanowił, że inne narody zaznają
                  różnych  losów,  a  udziałem  jednego  tylko,  jednego  jedynego  będzie
                  pasmo nieszczęść. Dlatego wierzę w istnienie Boga i z radością przyj-
                  muję teraz tę odrobinę dobra z Jego ręki – bo czymże jest śmierć Hitlera
                  w morzu Jego, Boga, możliwości – skoro mnie, tak jak moim przodkom,
                  przyszło stale przyjmować z Jego ręki zło? Hitler nie żyje! Dzięki Ci,
                  Boże! Dzięki Ci, żeś pozwolił mi doczekać tej chwili, tak srodze karząc
                  moją niecierpliwość i fałszywą nadzieję, że uda mi się uniknąć wyznaczo-
                  nego mi losu...
                    Zamilkł. Przez chwilę mogło się wydawać, że jego rude włosy
                  przedzielone pośrodku „Lausenpromenadą” – przemyślnie przez
                  Niemców zgoloną skórą głowy – płoną. Po chwili jak gdyby ze wstydem

                  274






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   274                                  14-01-31   14:38
   271   272   273   274   275   276   277   278   279   280   281