Page 275 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 275

dencjonalnym szeptem, zamienionym przez radość w chrapliwy falset.
                    – Niech pan to przeczyta. Uważnie! Na głos! Muszę to usłyszeć
                  jeszcze raz!
                    Wyjął zza bluzy pasiaka spalony po brzegach kawałek gazety.
                    – Tutaj. Czarno na białym! Jakimi literami!
                    Był to kawałek pierwszej strony jakiejś gazety, której nazwa kończyła się
                  na „zeitung”. Treść najważniejszej wiadomości została dużymi literami
                  zawarta w tytule: Führer poległ w walce o Berlin. Pod tym tytułem był
                  tekst, którego fragment możliwy do odczytania mówił o tym samym. Jako
                  datę wydarzenia gazeta podawała trzydziesty kwietnia...
                    Przeczytał to jeszcze raz. I jeszcze raz... Koniec?... Chyba koniec...
                    S. szalał. Już nie próbował nawet się opanować. Skakał po pryczy,
                  zanosząc się chichotliwym śmiechem. Co chwila bił się dłońmi o uda.
                  Nie posiadał się z radości.
                    –  Wiedziałem! Wiedziałem, że dam mu radę! Że go przetrzymam.
                  Jego już nie ma, a ja jestem! Jestem! Nareszcie coś dobrego z ręki Boga!
                    – Nie rozumiem. O czym pan mówi?
                    – Wiem dobrze, o czym mówię. Pan na pewno nie zna Księgi Hioba.
                  Powiedziane tam jest: „Jeśli przyjęliśmy dobro z ręki Bożej, złego
                  czemu byśmy przyjąć nie mieli?”. Uważam, że ta myśl zawarta w tym
                  pełnym pokory wersecie powinna być odwrócona: Jeśli przyjęliśmy zło
                  z ręki Bożej, dobrego czemu byśmy przyjąć nie mieli? Byłoby to stokroć
                  słuszniejsze.
                    – Pan jest wierzący, panie Józefie? – pierwszy raz zwrócił się do niego
                  w ten sposób.
                    S. usłyszawszy pytanie z miejsca spoważniał. Odrzucił poprzedni
                  nastrój, jak gdyby uznał, że odpowiedź wymaga innej atmosfery.
                  Przed udaniem się w sobotę do synagogi zmienia się przecież codzienne
                  ubranie na świąteczne.
                    – Czy jestem wierzący? Oczywiście, że jestem wierzący. Wierzę w Boga.
                  Czy w ogóle Żyd może nie wierzyć w Boga? Jak pan to sobie wyobraża?
                  Po tylu tysiącach lat naszych doświadczeń? Gdyby, proszę pana, dobro
                  i zło, szczęście i klęska, radość i smutek, dni tłuste i dni chude były na
                  równi rozdzielone między wszystkie narody, to moglibyśmy powiedzieć,

                                                                        273






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   273                                  14-01-31   14:38
   270   271   272   273   274   275   276   277   278   279   280