Page 268 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 268
mokradłem czy też płożącą się nad ziemią poranną mgłę. Zjawisko to
wywołały dziesiątki tysięcy, a może miliony skaczących pcheł... Było
to przerażające i fascynujące. Pchły migotały w półmroku, co całemu
zjawisku przydawało dodatkowej upiorności. Został dokumentnie pogry-
ziony – od pachy do łydki. Nie położył się już na pryczy. Od dzieciń-
stwa był uczulony na ukąszenia pcheł. Każde takie ich ukąszenie wywoły-
wało dotkliwą reakcję całego organizmu... Zdawało mu się, że te skaczące
i migocące bestie to potwory mające dokończyć dzieło zapoczątkowane
przez Niemców.
Dwie noce przesiedział na drewnianym stołku. Na szczęście sztu-
bowy tego nie zauważył. Trzeciego dnia ewakuowanych z Warmbrunn,
a niechorujących więźniów zebrano na Lagerplatzu i podczas apelu
oznajmiono, że ruszają dalej. Dla niego był to ratunek...
Obóz w Erlenbusch składał się z pięciu nowiutkich jak spod igły, wyma-
lowanych na jaskrawą zieleń baraków. Byli tu właściwie pierwszą większą
grupą więźniów. Kiedy przybyli do obozu, zastali kilkudziesięciu haeft-
lingów, Żydów, którzy baraki te montowali. Ten pod koniec wojny zorga-
nizowany obóz stanowił zjawisko zdumiewające. Więźniowie już dawno
zrozumieli, że nowe obozy nie oznaczają wcale, iż wojna się przeciągnie
i trwać będzie jeszcze długo. Ta dodatkowa fikcja miała chronić esesma-
nów przed radzieckimi katiuszami. Była to gra dla wszystkich przejrzysta,
natomiast pozostałym przy życiu Żydom dawała poczucie chwilowego
przynajmniej bezpieczeństwa i pozwalała snuć optymistyczne marzenia
na najbliższą przyszłość.
Po raz pierwszy znalazł się w tak nowiutkich, pachnących jeszcze
sosnowym lasem barakach. Przyjemnie też było położyć się na siennikach
wypełnionych wprawdzie jak w Dörnhau wiórami, ale bez pcheł i wszy.
Wśród więźniów, którzy baraki te stawiali, spotkał swego sąsiada z getta
łódzkiego – S . Byli współlokatorami mieszkania przy ulicy Jakuba.
205
S. był w getcie niemałą fiszą – czymś w rodzaju ministra finansów. Jako
współlokator zachowywał się przyzwoicie. Jako dygnitarz chyba również –
należał do tych nielicznych, którzy mieli podobno czyste ręce.
205 Z opisu wynika, że chodzi o Salomona Sera, szefa Kasy Głównej. Więcej: patrz przypis 58.
266
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 266 14-01-31 14:38