Page 267 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 267
razem kajdankami, razem tonącym i usiłującym jak najdłużej utrzymać
się na powierzchni rzeki, grożącej wciągnięciem w śmiertelną topiel.
Obóz w Dörnhau, dokąd ewakuowano ich z Warmbrunn, był po brzegi
wypełniony istotami, które nie wiadomo jakim cudem znajdowały się
wśród żywych i które wyprowadzano nawet do pracy w pobliskich kamie-
niołomach. Mówiono, że buduje się tu gdzieś w bliskich górach kwatera
dla Hitlera na wypadek upadku Berlina. Prawdopodobnie i budowa tej
kwatery była pomysłem ludzi z najwyższej hierarchii SS, którzy w ten
sposób chronili się przed wysłaniem na front.
Jak się okazało, w Dörnhau znalazło się wielu Żydów z getta łódzkiego.
Byli tu przesłani niedawno bezpośrednio z Oświęcimia. Ci, którzy go
pamiętali i znali jako lekarza gettowego, zarzucili go pytaniami na temat
sytuacji frontowej, jak gdyby fakt, że ewakuowany został z głębi Dolnego
Śląska, umożliwiał mu lepszą orientację w sprawach strategii wojennej.
Po przybyciu do Dörnhau, wszystkich więźniów z Warmbrunn roze-
brano do naga i nagich rozmieszczono na pierwszym i drugim piętrze
dawnej fabryki. Jakiś sztubowy wskazał mu miejsce na górnej pryczy,
pałką uderzając dwóch innych więźniów, by się przesunęli. Gdy wdrapał
się na pryczę i usiłował położyć, leżący z jego lewej strony zaczął go
okładać pięściami, jak gdyby chcąc wziąć odwet za pałki sztubowego.
Nie pozostał mu oczywiście dłużny. Siedząc na pryczy tłukli się, dusili,
drapali, gryźli – nie mówiąc słowa, przy jednostajnym akompaniamen-
cie sapania i pochrapywania innych więźniów. Wściekła bójka, podczas
której nie uczynili sobie wielkiej krzywdy – dwa strzępy ludzkie, osła-
bione, wycieńczone i ostatecznie dla siebie niegroźne – trwała kilkana-
ście minut. Wreszcie runęli bez sił na sienniki. Znalazło się dla niego
tyle miejsca, że mógł się ułożyć na boku z ręką uniesioną nad głową.
Natychmiast zasnął i prawie natychmiast się obudził. A raczej zerwał się
jak oparzony. Był rzeczywiście oparzony. Cały bok, na którym leżał, palił
go i swędził, obsypany pulchnymi bąblami – gorący jak ciasto dopiero co
wyjęte z pieca. Zeskoczył na podłogę. Prycza wysłana była siennikiem
wypełnionym, jak we wszystkich obozach, wiórami drzewnymi. Nad sien-
nikiem, w ledwo przebijającym ciemności świetle żarówki, ujrzał zjawi-
sko naprawdę niezwykłe: coś, co przypominało opar unoszący się nad
265
ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | HioB i inni
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 265 14-01-31 14:38