Page 244 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 244

Dawidek uważał, że w obecnej sytuacji wojennej cały system obozowy
                  istnieje po to, by ratować tysiące esesmanów przed tą straszliwą dla nich
                  alternatywą, jaką stanowił front, wschodni, rzecz jasna, front. To było
                  pocieszające. Niestety reszta informacji Dawidka mniej pocieszała.
                    Więźniowie obozu w Cieplicach pracowali w fabryce maszyn papier-
                  niczych. Było ich tutaj około siedmiuset. Chodziło do pracy nie więcej
                  niż trzystu. Reszta bądź chorowała, bądź znajdowała się w stanie takiego
                  osłabienia po przebytej chorobie, że o pracy nie było mowy. Już sam
                  fakt, że kilkuset więźniów wychodziło, mimo epidemii panującej w obo-
                  zie, do pracy w fabryce, dowodził, iż esesmani, by ratować swoją skórę,
                  gotowi byli przenieść epidemię na całe miasteczko, bo w samej fabryce
                  kontakt między Żydami a Niemcami był nieuchronny. Najgorsze jednak
                  wydawało się to, co opowiadał Dawidek o planach Niemców na najbliższą
                  przyszłość. Otóż zamierzali oni wewnątrz obozu utworzyć coś w rodzaju
                  kwarantanny. Kwarantanna ta miała być oddzielona od reszty obozu dru-
                  tem kolczastym. Mieli się w niej znaleźć wszyscy chorzy bądź podejrzani
                  o chorobę, a także (na stałe) obydwaj przybyli lekarze, to jest on i Emil,
                  oraz jeden z dwóch pielęgniarzy, który przeżył tyfus. Stwarzało to ponurą
                  perspektywę. Nie ulegało wątpliwości, że dla zamkniętych w kwarantannie
                  racje żywnościowe, i tak minimalne, będą jeszcze zmniejszone.
                    ...Na razie byli najedzeni – co od dawien dawna im się nie zdarzyło.
                  Odpocząwszy nieco, postanowili obejrzeć chorych. Dawidek zaprowadził
                  ich do bloku przeznaczonego na szpital. Wszystkich pięć bloków zbudo-
                  wanych było identycznie. W każdym z nich po dwóch stronach schodów,
                  na parterze i na piętrze mieściły się dwie większe sale oraz po kilka zupeł-
                  nie niewielkich izdebek. Na każdej z większych sal znajdowało się około
                  dwudziestu podwójnych, to jest piętrowych prycz. W całym bloku znaj-
                  dowało się więc jakieś sto sześćdziesiąt miejsc dla chorych. Chorych było
                  jednak więcej, gdyż na niektórych siennikach leżeli po dwóch. Pierwszy
                  z brzegu chory miał wysoką gorączkę i był nieprzytomny. Gdy mu odchylili
                  koszulę na piersiach, diagnozę postawili bez trudu. Szczęście miał Emil.
                  Był to bez żadnej wątpliwości dur plamisty.
                    ...Dla siebie otrzymali jedną z klitek, w której poza dwupiętrową pry-
                  czą mieścił się tylko jeden taboret. Szybko zlustrowali wszystkie sale,

                  242






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   242                                  14-01-31   14:38
   239   240   241   242   243   244   245   246   247   248   249