Page 242 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 242

chyba dotychczas kroniki obozowe nie zanotowały. Wychodząc z założe-
                  nia, że lepiej umrzeć, lecząc chorych, niż zdechnąć przy bezsensownym
                  ładowaniu węgla, postanowili zwrócić się do esesmańskiej administracji
                  obozowej, by posłano ich do Cieplic jako lekarzy, gdzie ostatecznie
                  mogliby lepiej się przydać niż tutaj.
                    Projekt ten wydał się wręcz wariacki. Kapo komanda placu węglowego
                  zapewnił ich, że powinni być szczęśliwi, jeśli historia skończy się na dwu-
                  dziestu pięciu pałkach. Obiecał, że sam dołoży jeszcze trochę, jako
                  premię dla leniów, którym nie chce się pracować.
                    Lecz oto stała się rzecz niezwykła. Esesmani doszli prawdopodobnie
                  do wniosku, że pomysł pochodzi wprawdzie od podludzi, ale nie jest
                  pozbawiony zdrowego rozsądku. Gdzieś z kimś się porozumiano, gdzieś
                  coś załatwiono i w trzy dni po zgłoszeniu  się  przez nich  do samego
                  Oberscharfürera, w pierwszej połowie lutego, odziani w nowe pasiaki
                  i nowe płaszcze, zresztą z tego samego, ani trochę niechroniącego przed
                  zimnem włókna, pod eskortą uzbrojonego żandarma ruszyli w drogę
                  z Jeleniej Góry do Cieplic.
                    Drogę  tę odbyli  oczywiście  pieszo.  Mróz  sięgał  dwudziestu  pięciu
                  stopni. Na gołych nogach nosili drewniaki. Gdyby odległość między
                  Jelenią Górą a Cieplicami była choćby o kilometr dłuższa, nie dotarliby
                  prawdopodobnie żywi do celu. Przez całą drogę tulili się do siebie i jedyną
                  pociechę stanowił dla nich widok pilnującego ich żandarma, który mimo
                  że odziany w wełniany kaptur, walonki i gruby płaszcz z sukna, gorzej
                  znosił mróz niż prowadzeni przez niego więźniowie.
                    Po godzinie, jaką zajęło przebycie odległości dzielącej obydwa obozy,
                  uszczęśliwiony  esesman  przekazał  ich  swoim  kolegom  w  Cieplicach.
                  Właśnie... Przekazani zostali dokładnie w tym miejscu, gdzie teraz,
                  po trzydziestu sześciu latach stał. Murowane bloki, jakie ujrzeli wówczas
                  przed sobą, tak jak je widział obecnie, wydawały im się po drewnianych
                  barakach jeleniogórskich dobrym prognostykiem na przyszłość. Wkrótce
                  też okazać się miało, który z nich, to znaczy Emil czy on, wyciągnął szczęś-
                  liwy los. Rzecz polegała bowiem na tym, że, jak to potrafili na odległość
                  ocenić, chorobą, która zdziesiątkowała obóz w Cieplicach, mógł być
                  albo dur plamisty, albo dur brzuszny. Tego uczyło ich obozowo-gettowe

                  240






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   240                                  14-01-31   14:38
   237   238   239   240   241   242   243   244   245   246   247