Page 241 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 241

wybudowano  odpowiednie bloki,  a resztą organizacji zajął się obóz
                  macierzysty w Jeleniej Górze. Posłano więc z Jeleniej Góry do Cieplic
                  niezbędnych fachowców – kilku kapo, paru szefów bloków, dentystę,
                  kucharza. Pomoc medyczną zapewnić miał ów dentysta oraz dwóch pie-
                  lęgniarzy. Skierowanie tam dentysty było wyrazem specyficznej troski
                  hitlerowców o uzębienie więźniów żydowskich. Niemcy uznali, że złoto
                  z żydowskich zębów stanowić może istotną pomoc w walce z aliantami.
                  Zarówno więc w Jeleniej Górze, jak i w Cieplicach każdy nowy więzień
                  zapisany był w specjalnej kartotece, która odnotowywała ilość złotych
                  koron, jakie ośmielił się bezczelnie ukryć w jamie ustnej. Gdy umierał,
                  zanim zwłoki kierowano do palenisk kotłowni fabrycznej, dentysta obo-
                  wiązany był wyłamać – czynił to przy pomocy zwyczajnych obcęgów –
                  części szczęk górnych i dolnych wraz ze złotem do nich przymocowanym.
                  Dzięki kartotece esesmani wiedzieli, co każdy więzień jest im winien.
                  Dziwne tylko, że tych złotych koron nie kazali usuwać żywym jeszcze więź-
                  niom. Było jasne, że Żydzi belgijscy, holenderscy czy francuscy stanowili
                  pod tym względem źródło złota znacznie bogatsze niż Żydzi z Polski czy
                  Węgier. Dlatego więc dentysta był w Cieplicach naprawdę potrzebny
                  i dlatego też zaawansował do roli lekarza obozowego.
                    Wprawdzie odległość między Jelenią Górą a Cieplicami nie jest
                  wielka, lecz wieści o nowym obozie dochodziły do obozu macierzystego
                  nader skąpe. Zresztą zainteresowania tym nowym obozem nie były znowu
                  takie wielkie. Więźniowie jeleniogórscy mieli dość własnych kłopotów,
                  by troszczyć się o cudze. Przez cały listopad, grudzień i styczeń o obozie
                  cieplickim nie wiedziano nic. Potem nagle nadeszła wieść, że umarł ów
                  dentysta, poszukiwacz złota dla SS, że zmarł także jeden z pielęgnia-
                  rzy i że w ogóle ludzie padają tam jak muchy w wyniku jakiejś epidemii.
                  I że właściwie nie ma ich kto leczyć.
                    W tym czasie pracował w obozie jeleniogórskim na placu węglowym.
                  Pracował razem ze swoim przyjacielem Emilem Voglem z Pragi, również
                  lekarzem. Dla niego, jak i dla Emila stawało się rzeczą jasną, że o ile wojna
                  potrwa jeszcze miesiąc, dwa – skończą, jak wielu innych, w fabrycznej
                  kotłowni.
                    Kiedy doszły ich wiadomości z Cieplic, postanowili zrobić coś, czego

                                                                       239






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   239                                  14-01-31   14:38
   236   237   238   239   240   241   242   243   244   245   246