Page 237 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 237
Mieszkanko w uzdrowisku
Przewalał się przez Polskę, jak długa i szeroka, pamiętny rok tysiąc
dziewięćset osiemdziesiąty pierwszy. Krajem wstrząsały wichry i burze.
Sprawy średniej wielkości państwa między Tatrami a Bałtykiem pęczniały
do rozmiarów zagrażających spokojowi całego globu.
Nie przeszkadzało to jednak, by i inne sprawy poza tymi, którymi zaj-
mowały się pierwsze strony gazet, zaprzątały umysły ludzkie. By życie
toczyło się swoimi koleinami. Było to równie krzepiące, jak widok oracza,
który w czas zawieruchy wojennej podąża za pługiem, myśląc o jutrzej-
szych plonach.
Wiosną tego roku zaproszony został do Cieplic, by wygłosić tam odczyt
na pewne tematy naukowe, którymi wielu ludzi się pasjonuje, ale na
które co ostrożniejsi publicyści czy naukowcy patrzą podejrzliwym okiem.
Z Warszawy do Cieplic droga daleka. Postanowił jednak skorzystać z tego
zaproszenia. Skorzystać z tej nadarzającej się okazji, umożliwiającej
powrót po latach do miejsca, które odegrało kiedyś w jego życiu ważną
rolę i które dotychczas dla przyczyn, jakich sobie uzmysłowić nie potrafił,
w swoich wędrówkach po kraju omijał. Świadomie? Podświadomie?
Długo musiałby się zastanawiać, by swoje dotychczasowe zachowanie
racjonalnie wyjaśnić.
Wiosna była słoneczna i ciepła. Przez okna wagonu kraj wydawał się
ostoją spokoju, podróż pozwalała mu oderwać się od codziennych stresów,
działała kojąco i wcale się nie dłużyła, aczkolwiek wolno posuwający się
od Wrocławia pociąg przypominał bardziej staroświecką ciuchcię niż
środek lokomocji z końca dwudziestego wieku. Ale ostatecznie nie było
to jedyne zacofanie, które wychodziło na jaw. Praktyka weryfikowała
werbalny optymizm.
Na ulicę przed dworcem jeleniogórskim wyszedł nieco podekscytowany.
Trzydzieści siedem lat minęło od dnia, kiedy kroczył tą samą, prawie tą
samą drogą. Inne podróże można zapomnieć – tamtej nie zapomni nigdy.
Doświadczenie nauczyło go, że czekanie przy dworcu kolejowym
na taksówkę co najmniej o godzinę przedłuża zazwyczaj podróż – o ile
w ogóle cel znajduje się w zasięgu dobrych chęci kierowcy. I rzeczywiście.
235
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 235 14-01-31 14:38