Page 226 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 226

Przerwa trwała z dziesięć minut i polegała na tym, że obydwie drużyny
                  rozłożyły się na boisku. Więźniowie pokrzepiali się ciepłą lurą, którą
                  dostarczył wspaniałomyślnie kapo kuchni. Esesmani – oczywiście piwem.
                  Wszystko zapowiadało, że druga połowa będzie miała podobny prze-
                  bieg co pierwsza, to znaczy, że więźniowie będą górować technicznie,
                  a Niemcy siłą, energią i kondycją fizyczną. Okazało się jednak, że krzepa
                  to nie wszystko. Drużyna więźniów rozegrała ten mecz bardzo mądrze
                  z punktu widzenia taktycznego. To, co widzowie, a między nimi i on,
                  mogli uznać, obserwując pierwszą część spotkania, za słabość drużyny
                  więźniów, okazało się dość sprytnym wybiegiem taktycznym. Więźniowie
                  wiedzieli prawdopodobnie z poprzednich doświadczeń, że esesmani nie
                  potrafią rozsądnie rozłożyć sił. A może podziałało wypite podczas przerwy
                  piwo? Dość, że pod koniec meczu drużyna Żydów prawie zupełnie opa-
                  nowała boisko. O ile utrata sił przez Niemców mogła być jeszcze zrozu-
                  miała, o tyle w żaden już sposób nie można było znaleźć racjonalnego
                  wytłumaczenia dla wytrwałości i ambicji więźniów. Doszło do tego,
                  że niektóre zagrania Niemców były tak ślamazarne, iż wywoływały wśród
                  widzów radosne wybuchy śmiechu.
                    Pod koniec meczu dwa wydarzenia rozpaliły widownię. Pierwszym z nich
                  była wyrównująca bramka, którą strzelił dryblas z Będzina. Drugim zaś
                  problematyczny karny, który przeciw drużynie więźniów zarządził sędzia.
                  Decyzja ta wywołała gwałtowną reakcję ze strony więźniów na zewnątrz
                  sznurów. Wyglądało na to, iż pasiaki zaleją boisko, a winowajca zosta-
                  nie pobity. Na swoje szczęście ten winowajca nosił nie tylko spodnie, ale
                  cały mundur SS. W każdym razie epitetów, zarówno w języku polskim,
                  jak i węgierskim, nie brakło. Tu i ówdzie ktoś i po niemiecku zawołał coś
                  odpowiedniego. Wszyscy zamilkli, gdy Niemiec ustawił piłkę, by wykonać
                  rzut karny, i wszyscy oszaleli, gdy Moros tę jedenastkę obronił! Była to
                  już ostatnia minuta meczu. Sędzia nie zdążył, zdaje się, odgwizdać jego
                  zakończenia, gdyż widzowie, przeskakując sznury i przechodząc pod nimi,
                  rzucali się w stronę Morosa, ściskali go i obcałowywali z radości.
                    Esesmani przyglądali się temu wybuchowi entuzjazmu bez złości,
                  a nawet uśmiechali się pobłażliwie, trochę tak, jak uśmiecha się właści-
                  ciel brykającego po łączce byczka przed odesłaniem go do rzeźni.

                  224






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   224                                  14-01-31   14:38
   221   222   223   224   225   226   227   228   229   230   231