Page 228 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 228

usprawiedliwienia na wypadek, gdyby przyjął propozycję Neumanna.
                  Kiedy wreszcie zasnął, zaczęły męczyć go majaki senne. Widział
                  skierowany na siebie karabin esesmana, który strzelał do niego, licząc bez-
                  głośnie: jeden – zero, dwa – zero... Obudził się przerażony, drżąc z zimna.
                  Obok niego stał Emil i potrząsał go za ramię.
                    – Co, co się stało? Już wróciliście z pracy? – spytał bez sensu.
                    – Nie było węglarek. Z Górnym Śląskiem nie ma podobno komunikacji...
                    – Słuchaj, zaprowadź mnie do tego rannego.
                    – Neumann nie pozwala...
                    – Pozwala, nie pozwala. Zresztą o tej porze jeszcze śpi. Chodźmy tam.
                    Zawahał się, nie chcąc narażać się niepotrzebnie lekarzowi obozo-
                  wemu. Ale ostatecznie Emil też był lekarzem.
                    W pomieszczeniu, gdzie leżał Moros, nie było nikogo. Nawet mały
                  Henio gdzieś się ulotnił. Ranny był ciągle nieprzytomny. Miał z pewnoś-
                  cią wysoką gorączkę. Emil nachylił się nad opatrunkiem na ręce i kilkoma
                  ruchami ściągnął bandaż i gazę. Obydwaj przyglądali się teraz bez słowa
                  beznadziejnie wyglądającej ranie.
                    – Tutaj najlepszy chirurg nic nie poradzi.
                    – Tak, tylko Neumann robi to dla Niemców...
                    Emil przez chwilę namyślał się, a potem powiedział:
                    – Jeśli Neumann chce operować, to niech amputuje. Powiedz mu to.
                    To było wyjście! Emil Vogel pracował kiedyś na chirurgii i wiedział,
                  co mówi. Wprawdzie amputacja w tych warunkach też nie rokowała
                  jakichś nadziei, ale była operacją rozsądniejszą niż ta, jaką zamierzał prze-
                  prowadzić Neumann. Tylko że Neumann go nie posłucha. Był za młody,
                  aby dawać takie rady.
                    Emil jakby czytał w jego myślach.
                    – Spróbuję sam mu to powiedzieć. Nie bój się, nie zdradzę, że tu byłem.
                  A poza tym... Na twoim miejscu dałbym tę narkozę.
                    – Ale...
                    – Nie przerywaj. Mam nadzieję, że po wojnie Neumann i tak za to
                  wszystko odpowie... On będzie operował niezależnie od twojej decyzji.
                  A jeśli od niej zależy, aby ten nieszczęsny Moros jak najmniej cierpiał,
                  to sam rozumiesz...

                  226






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   226                                  14-01-31   14:38
   223   224   225   226   227   228   229   230   231   232   233