Page 227 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 227
Mecz ten był jedynym, jaki udało mu się obejrzeć. Był w ogóle ostatnim,
jako że po pierwszych słotach jesiennych Lagerplatz zamienił się w jedno
wielkie bajoro. Poza tym wszyscy więźniowie zaczęli pracować również
i w niedzielę. Jeden z graczy drużyny więźniów, ów Żyd z Będzina, umarł
zatruwszy się kwasami fabrycznymi. Sam mecz był długo jeszcze komen-
towany, szczególnie przez Węgrów, którzy pasowali Morosa na bohatera
narodowego dwóch od razu narodów – węgierskiego i żydowskiego.
...A teraz Moros leżał tu w rewirze. Postrzelony. Mówiąc prościej
– już skazany.
Samo wydarzenie miało charakter raczej banalny, choć podobne
wypadki zdarzały się na ogół rzadko. Tylko dotychczas strażnicy strzelali
celnie i kłopotu z ich powodu lekarz nie miał żadnego. Z Morosem było
podobno tak: pracował przy ładowaniu na małe wagoniki drewna, które
z zewnątrz było transportowane do wnętrza fabryki. Praca była tu lżejsza
niż przy węglu, gdzie już trzeci raz w ciągu roku zmieniła się prawie cała
ekipa więźniów.
Podczas pracy zabolał Morosa podobno brzuch, co przy jakości
podawanej w tym czasie więźniom zupy było objawem zrozumiałym.
Poprosił więc majstra, by mu pozwolił udać się do stojącego między
placem na węgiel a placem na drewno zbitego z desek klozetu. Majster
się na to nie zgodził. Moros prosił go o to kilkakrotnie i za każdym razem
majster nie wyrażał zgody. Nie mając innego wyjścia, Moros kucnął gdzieś
za stosem drewnianych kloców, ściągnąwszy spodnie. Majster uznał to za
naigrawanie się z niemieckich rozkazów i wskazał Morosa jednemu z żan-
darmów, krzycząc, że więzień zamierza uciec. Niemiec nie namyślając
się długo strzelił kilkakrotnie, chociaż chwila zastanowienia pozwoliłaby
mu uprzytomnić sobie, że po to, by uciec, nie ściąga się spodni...
Pomyślał, że dla Morosa lepiej by było, gdyby żandarm niemiecki miał
wprawniejsze oko. Ani jeden ze strzałów nie okazał się śmiertelny.
Tylko że wówczas nie byłoby tego nowego widowiska. Zamiast meczu
piłkarskiego – operacja. Z Morosem w roli operowanego. Chciał z nim
przynajmniej dwa słowa zamienić, ale Węgier był ciągle nieprzytomny.
Przez całą noc nie zmrużył oka. Nękało go niepojęte przeświadczenie,
że postępuje czy postąpi nie tak, jak powinien, że szuka dla siebie z góry
225
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 225 14-01-31 14:38