Page 231 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 231

dobitnie każde słowo, powiedział nie w stronę widowni, lecz do niego:
                    – Sam pan widzi, że nie da się tutaj wiele zrobić. Niestety nie pozostaje
                  nam nic innego, jak amputacja.
                    Ten człowiek zdecydowanie minął się z powołaniem. Powinien być akto-
                  rem –  pomyślał, zapominając, że niedawno to samo lekarz obozowy powie-
                  dział o nim. Teraz Neumann mówił już tylko do esesmańskich widzów,
                  tłumacząc, dlaczego podczas operacji nagle zmienił jej koncepcję.
                  Niemcy wysłuchali tego wykładu i z jeszcze większym uznaniem kiwali
                  głowami. To brzmiało przekonywająco...
                    Po chwili zrozumiał, że chwaląc w myślach zdolności aktorskie Neumanna,
                  nie docenił go. Ten bowiem postanowił dostarczyć widzom dwóch spek-
                  takli zamiast jednego. Dwa seanse za jeden bilet... Widocznie  doko-
                  nywał już kiedyś zabiegu amputacji, gdyż wyjaśniając każdy swój ruch,
                  szybko i sprawnie doprowadził operację do końca. Kikut wyglądał nawet
                  nie najgorzej. Niemcy byli naprawdę zachwyceni i niewiele brakowało,
                  by po zakończeniu operacji obdarzyli głównego aktora i reżysera oklaskami.
                    ...Esesmani wyszli. Chory miał puls ledwie wyczuwalny.
                    – Widział pan, jak to dobrze poszło. Bramkarzem już ten Moros nigdy
                  nie będzie, ale może przeżyje?
                    – Przecież Niemcy i tak odeślą go z powrotem do Oświęcimia, a tam...
                    – Na  razie  przetrzymamy  go  trochę  tutaj,  a  później  się  zobaczy.
                  Może uda się pozostawić go w obozie.
                    Nie mógł teraz mieć nawet nadziei, że za wszystko to Neumann kiedyś
                  odpowie. Ostatecznie amputacja w takiej sytuacji była jedynym wyjściem.
                  Ciekawe, czy to wyjście podsunął mu Emil. Raczej nie. Nie miał kiedy.
                  Zaczął podejrzewać, że Neumann od początku wiedział, iż bez amputacji
                  się nie obędzie...
                    Ale nie chciało mu się na ten temat rozmyślać. W ciągu dwóch dni ten
                  człowiek doprowadził do tego, że pogardzał nie tylko nim, ale i sobą. Wyszedł
                  przed barak. Stało tam jeszcze kilku esesmanów i dzieliło się wrażeniami.
                  Nie dosłyszał wiele z tego, co mówili. Dotarła do niego tylko ostatnia uwaga
                  Oberscharführera: –  Der Bursch war ein wunderbarer Torwart... 191


                  191  Ten chłopak był nadzwyczajnym bramkarzem (niem.).
                                                                        229






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   229                                  14-01-31   14:38
   226   227   228   229   230   231   232   233   234   235   236