Page 207 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 207

do rewiru były dokumentnie oblodzone i chodzenie po nich w drewnia-
                  kach stanowiło nie lada wyczyn. Pierwszej nocy, nieświadomy niebezpie-
                  czeństwa, poślizgnął się i upadł, oblewając się zawartością kubła. Teraz
                  nabrał już doświadczenia. Noc w noc przynajmniej dwukrotnie opróżniał
                  wiadro, a  w dzień kilkakrotnie zaopatrywał rewir  i  izbę opatrunkową
                  w świeżą wodę. I tym razem szczęśliwie przebył przeszkodę, wylał wiadro,
                  przemył je i wrócił do rewiru. Papierem wytarł podłogę i szybko wsunął
                  się pod koc, cały zdrętwiały z zimna. Jego sąsiad nawet się nie poruszył.
                  Od wielu godzin nie zmienił pozycji...
                    ...Na jakiś rok przed wybuchem wojny, a więc w pięć lat po rozstaniu
                  się z Maksem w Rouen, los zetknął go z nim ponownie. Było to spotka-
                  nie groteskowe, jak z kiepskiej komedii filmowej. Wracał na wakacje do
                  Łodzi po zdaniu egzaminów piątego roku medycyny. Wracał, jak zwykle,
                  przez Paryż. I oto gdzieś na terenie Belgii dowiedział się przypadkowo,
                  że w jednym z sąsiednich wagonów pociągu pewien student z Polski,
                  tłumacząc się, że zgubił pieniądze na bilet powrotny, zbiera datki wśród
                  podróżnych. Nie musiał długo tego studenta szukać... Poznał go zresztą
                  z daleka. Po granatowym garniturze i po szarych getrach. Kiedy Maks go
                  zobaczył, początkowo nieco się zmieszał, ale szybko zorientował się, że oto
                  niebiosa zsyłają mu pomoc. Wziął go za świadka, który mógł potwierdzić,
                  że jest człowiekiem nieposzlakowanej uczciwości i że zasługuje na pomoc.
                  Bardzo go wówczas ubawiła ta sytuacja. Rzeczywiście, dzięki jego wsta-
                  wiennictwu Maksowi udało się nie tylko kupić bilet do Łodzi, ale zebrać
                  tyle, by zaprosić go do wagonu restauracyjnego na obiad. Tam przyznał
                  mu się, że nie szła mu ostatnio karta. Jak się trafia kilkakrotnie z kolorem
                  na karetę, można przegrać nie tylko pieniądze na podróż przysłane przez
                  ojca, ale cały majątek rodzinny...
                    Na dworcu w Łodzi rozstali się. Ponownie stracił Maksa z oczu.
                  Następny rok miał być ostatnim rokiem jego studiów. I był. Historia włą-
                  czyła czwarty bieg. Wojna wisiała w powietrzu. Ledwo zdążył wrócić
                  do kraju. W kilka tygodni później zaczął się koniec świata. Znalazł się
                  w trybach wojny, aczkolwiek niezupełnie takiej, jak ją sobie wyobrażał.
                  Piesza ucieczka z Łodzi do Warszawy. Praca w tamtejszych szpitalach
                  podczas oblężenia. Powrót do Łodzi. Ucieczka rodziców do Warszawy,

                                                                       205






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   205                                  14-01-31   14:38
   202   203   204   205   206   207   208   209   210   211   212