Page 209 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 209
dokonywał ryzykownych ucieczek i wręcz karkołomnych sztuk, by nie dać
się złapać do żadnego większego transportu, i uznał, że znalezienie się
w tak małym to wygrana na obozowej loterii. A tu w tej samej grupie jest
już Maks, który go wita kordialnym: – Moje uszanowanie, panie dokto-
rze! – jak gdyby spotkali się gdzieś w łódzkiej kawiarni... O granatowym
garniturze nie było już oczywiście mowy. Najwyżej dostrzec się dało, przy
pewnej wyobraźni, ślady dawnego granatu w obozowym pasiaku...
Tym razem drogi ich skrzyżowały się tylko na chwilę. W Jeleniej Górze,
dokąd transport został skierowany, znaleźli się w dwóch różnych koman-
dach. Oznaczało to, że kiedy jego komando pracowało w dzień, komando
Maksa – w nocy. Tak więc znowu stracił z nim kontakt.
A na placu węglowym z każdym dniem mrozu praca przekształcała się
w coraz większą męczarnię. Po raz pierwszy w czasie tej wojny zdawał
sobie sprawę z tego, że się stacza i wykańcza. I że nic tego ostatecznego
upadku nie jest w stanie powstrzymać. No i wtedy wpadł na pomysł symu-
lowania. Nie miał nic do stracenia. Udawał, że cierpi na jakieś nieokre-
ślone dolegliwości nerek. Znalazł się w rewirze. I naprawdę zupełnie się
wtedy nie zdziwił, kiedy obok jedynego wolnego w całym szpitaliku miej-
sca zobaczył Maksa. Tak musiało być. Czy się ucieszył? W każdym razie
lepiej było mieć obok siebie Maksa niż kogoś, do kogo nie mógłby ust
otworzyć, aczkolwiek nie były to czasy ani okoliczności, które by sprzyjały
towarzyskiej konwersacji.
Miał nad Maksem tę przewagę, że mógł się swobodnie poruszać po
rewirze. A że coś tam robił i że Neumann od czasu do czasu nawet się
nim wyręczał – spadały i na biednego Maksa jakieś profity.
Biednego... Gdy go tylko w rewirze zobaczył, zorientował się, że przy-
szłość Maksa rysuje się raczej czarno. Miał ciężką, rozległą flegmonę stopy.
Wiedział z doświadczenia, jak w warunkach obozowych kończą się podobne
przypadki. Jeśli wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że zakoń-
czenie wojny zbliża się szybkimi krokami, to żaden z tych znaków nie zapo-
wiadał, iż na to spotkanie z ostateczną klęską Niemiec Maks Bajgelman
ma szansę się stawić. Z każdym dniem był coraz słabszy. Gorączkował.
Jednocześnie wraz z nasileniem się choroby w jego zachowaniu zaczęły
zachodzić fascynujące zmiany. Odnosiło się wrażenie, że pod wpływem
207
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 207 14-01-31 14:38