Page 182 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 182

Tę część jego relacji pamiętam nieco lepiej. Prawdopodobnie dlatego,
                  że ciągnąc swój monolog, ograniczył się teraz do suchych faktów i zrezyg-
                  nował z książkowo-teatralnego samooskarżania się.
                    Gdy go aresztowano, zastanawiał się oczywiście, czy nie wydała go
                  Gabri. (Myślę, że tak to musiało wyglądać). Próbował bronić ją przede
                  mną gwałtownie, aczkolwiek ani myślałem ją oskarżać. W więzieniu
                  (czy w areszcie) zaczęły się godzinami trwające przesłuchania. Czy coś
                  wiedział? Nie, nic nie wiedział. Naprawdę nic. Skoro od lat z nikim się
                  nawet nie spotykał... Trwało to parę tygodni. Jerz twierdził, że pod koniec
                  w przesłuchaniach tych brało udział dwóch oficerów Gestapo. Nie znam
                  na tyle sytuacji w strefie południowej Francji, nie wiem, czy rzeczywiście
                  mogli brać w takich przesłuchaniach udział gestapowcy. W każdym razie,
                  jak mówił, sama ich obecność paraliżowała go. Zagrożono mu biciem
                  i torturami. Raz pokazano mu jakiegoś więźnia po podobnym przesłucha-
                  niu... Możesz sobie wyobrazić. Niemniej niczego powiedzieć nie mógł,
                  bo niczego nie wiedział. Na szczęście...
                    Pewnego dnia przesłuchujący zabrali się do dzieła. A bić umieli
                  skutecznie. No i...
                    Tutaj – takie przynajmniej odniosłem wrażenie – relacja Jerza zaczęła
                  się gwałtownie gmatwać. W każdym razie z tego, co próbował mi powie-
                  dzieć, wynikało, że nie wytrzymując bicia, rzucił swoim oprawcom
                  adres człowieka, którego spotkał w Tuluzie, który go zaprosił do siebie
                  i o którym z całą pewnością wiedział, że lada dzień ma zostać przerzucony
                  do Hiszpanii. Zaprzestano bicia, a po kilku dniach przesłuchujący go
                  Niemiec pogratulował mu, by nie powiedzieć, serdecznie podziękował.
                  Informacja ta pomogła władzom wpaść na ślad poważnej grupy komuni-
                  stycznych bandytów...
                    Tę część monologu utopił Jerz w jakiejś metafizycznej filozo-
                  fii przypadku, który rządził ludzkimi losami: w rozważaniach na temat
                  niemożliwości ucieczki od przeznaczenia i na temat wolnej woli... Niewiele
                  mi z tego pozostało w pamięci. Świat – mówił – walił mu się na głowę, ale
                  mimo wszystko był szczęśliwy, że już nie groziło mu bicie. Nikogo – twier-
                  dził – nie wydał świadomie. Wprost przeciwnie, chciał przecież Niem-
                  ców poprowadzić na fałszywy trop (to już była przesadna próba ratowania

                  180






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   180                                  14-01-31   14:38
   177   178   179   180   181   182   183   184   185   186   187