Page 179 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 179
nawet do tego, że kierownictwo partii domagało się zawarcia po kapitu-
lacji Polski pokoju z Niemcami. A to oznaczało przecież pozostawienie
naszego kraju, myślał oczywiście o Polsce, w hitlerowskich łapach.
Jego monologu prawie nie przerywałem. Było mi tak dobrze, że nie
miałbym nic przeciwko temu, by przeciągnął się w nieskończoność...
A on, jak gdyby uważając, że nie dość radykalnie siebie oskarża, że siebie
nie dość w moich oczach kompromituje, zaczął mówić o tym, iż w miarę
upływu czasu coraz większy go ogarniał strach. Paniczny strach. Tłumaczył
się, że uczucie to było wynikiem faktu, iż nigdy nie przeszedł szkoły
politycznej w warunkach działalności nielegalnej. Jak pamiętasz, był to
jego dawny kompleks.
Skoro – tak monologował – udział w zebraniu groził aresztowaniem,
a rozlepienie afisza czy przekazanie ulotki groziło najsroższymi karami,
odsunął się zupełnie. Odsunął się nie tylko od partii. Zaczął kryć się
nawet przed przyjaciółmi, z których większość to byli przecież jego
towarzysze walki. Wszystko to powoli grzebało go w opinii tych, na których
mu zależało...
Mimo że byłem podczas tych wynurzeń na wpół otumaniony, zdawałem
sobie sprawę, iż brak mi w nich jakiegoś odniesienia do Gabri. On jakby
czytał w moich myślach. Nagle zaczął mówić wyłącznie o niej. To jako
o czułej kochance, to jako o megierze, chociaż zawsze, tak mi się przy-
najmniej wydawało, z jakąś tkliwością, jako o kobiecie swego życia, o kimś,
kto na zawsze pozostanie człowiekiem mu najbliższym. Niemniej z Gabri
«wszystko się skomplikowało» (takiej właśnie, pamiętam, użył formułki).
Gabri przekształcała się w coraz większą bigotkę. Maronitka-bigotka!
Dzisiaj mogę jakoś sobie dopowiedzieć, że płynąca w jej żyłach arabsko-
-europejska mieszanka stanowiła znakomitą pożywkę dla tak gwałtownej
religijności, połączonej, co gorsza, z nacjonalizmem.
Gabri miała ponoć w tym czasie nalegać na niego, by przeszedł na
katolicyzm, a on na zasadzie, rzecz jasna, przekory czuł się coraz bardziej
Żydem. Można sobie wyobrazić, czym stało się pożycie tych dwojga ludzi,
którzy, nie wątpię w to, nadal się kochali, którzy niegdyś tę swoją miłość
przy każdej okazji podkreślali i manifestowali z ekshibicjonistyczną wręcz
swobodą. W dodatku był on przecież całkowicie na jej utrzymaniu...
177
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 177 14-01-31 14:38