Page 125 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 125

odkryją winnego – dawno będzie po wojnie. Był więc, jak widać, Szaja
                  takim właśnie głupim optymistą jak miliony Żydów, chociaż z drugiej
                  strony, chciałbym wiedzieć, co im wówczas innego pozostawało?
                    Zanim Szaja przystąpił do dzieła, dokładnie starał się wybadać
                  sytuację. Siedział więc w swoim mieszkaniu na Marysińskiej i kalkulo-
                  wał. Co kalkulował, jak kalkulował, tego panu nie powiem. Odwiedzali
                  go różni ludzie, których wypytywał o najróżniejsze sprawy. Wkrótce
                  lepiej się orientował w różnych gettowych układach niż władze na
                  Bałuckim Rynku. O każdym z dygnitarzy gettowych – mniejszych, śred-
                  nich i większych – wiedział wszystko, co wiedzieć można... Orientował się
                  nawet w politycznym horyzoncie getta, choć był to raczej skromniutki
                  landszafcik, którym nawet Niemcy zbytnio się nie interesowali. Jednym
                  słowem, z wysokości swojej marysińskiej siedziby wyrobił sobie Szaja
                  Magnat pogląd na sprawy getta prawie doskonały.
                    W każdym razie podjął decyzję. Uznał, że towar, którego kradzież
                  byłaby najkorzystniejsza i najbezpieczniejsza, to skóra. Skóry do getta
                  przychodziło dużo, bardzo dużo. Była ona dostarczana do warsztatów
                  szewskich, czyli tak zwanych resortów, które zajmowały się produkcją
                  butów przede wszystkim dla wojska... Chyba nie sądził pan, że z myślą
                  o mieszkańcach getta? Przepraszam, nie chciałem pana obrazić...
                  Kradzież skóry przeznaczonej na buty dla wojska była więc moralnie
                  usprawiedliwiona, ale przy największej nawet sympatii dla Szai Magnata
                  wątpić należy, czy ta strona zagadnienia specjalnie go frapowała. O tym,
                  że żydowscy szewcy będą Niemcom coraz bardziej potrzebni, wiedział
                  Szaja Magnat chyba wcześniej od władz getta. Doświadczenie pokoleń
                  uczyło, że podczas wojny najbardziej potrzebni są generałowie, sierżanci
                  i szewcy. Generałów i sierżantów mieli Niemcy w bród – szewców zawsze
                  za mało. A cóż dopiero mówić o żydowskich szewcach!
                    Proszę pana, niech mi pan wierzy – to byli artyści, cudotwórcy, geniu-
                  sze dratwy i szydła. Dla samych żydowskich szewców i resortów szewskich
                  Niemcy gotowi byli utrzymać getto – tak sądził Szaja i tak chyba rze-
                  czywiście było, bo jeśli doda się do tego jeszcze żydowskich krawców!...
                  Zresztą, jak sądził, tak sądził, dość, że po pewnym czasie ku zdumieniu
                  wszystkich Szaja Magnat rozpoczął pracę właśnie w resorcie szewskim,

                                                                        123






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   123                                  14-01-31   14:37
   120   121   122   123   124   125   126   127   128   129   130