Page 123 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 123
Co gorsza, on, specjalista od wszelkich możliwych spraw, które pole-
gały na omijaniu prawa, on, stary rep, dla którego żadna specjalność
w złodziejskim fachu nie miała tajemnic, musiał patrzeć, jak wokół niego,
w tym groteskowym państewku, panoszyli się złodzieje-nuworysze, ama-
torzy piastujący swoje urzędy z łaski oszalałego starca Rumkowskiego.
I wreszcie, myślę także, proszę pana, że rodziło się w nim coś w rodzaju
poczucia wspólnoty. Uznał prawdopodobnie, że wobec takiego wroga,
jakim był Niemiec, obowiązywała Żydów bezwzględna solidarność,
a w tej sytuacji wzajemne okradanie się było hańbą.
To była jedna strona problemów Szai. Druga miała zupełnie inną
naturę. Jak już panu powiedziałem, dintojra korzystała z pomocy policji,
policja korzystała z pomocy dintojry. Pytanie, jakie sobie stawiał Szaja,
dotyczyło sprawy niebłahej: czy władze niemieckie przejąwszy po pol-
skiej policji wszelkie dokumenty zażądają od niego jakichś konkretnych
usług na zasadzie kontynuacji? Z tego, co opowiadali później jego przyja-
ciele, wnioskować można, że spodziewał się on w każdej chwili wezwania
do Kripo czy Gestapo. Szaja gardził serdecznie zwykłymi konfidentami,
a co dopiero mówić o tych pracujących dla władz niemieckich. Niewiele
mogę panu w tej sprawie powiedzieć, ale wszystko wskazuje, że policje
niemieckie korzystały z usług ludzi, którzy pracowali uprzednio dla polskiej
policji. Znalazło się kilku takich w getcie. Byli to konfidenci, o których
wszyscy wiedzieli, kim są i czym się zajmują. Pokazywano sobie palcami
różnych Wajlandów, Berkowiczów, Grynbergów, których ten czy ów
pamiętał z czasów przedokupacyjnych. Niewykluczone, że początkowo
władze niemieckie posługiwały się nimi. Jednakże pewnego dnia cała ta
trójka nagle zniknęła. Wszelki ślad zaginął po dwóch z nich – Wajlandzie
i Grynbergu, a zmasakrowane zwłoki Berkowicza pogotowie gettowe
120
zabrało z siedziby Kripo przy placu Kościelnym, by odstawić je na cmen-
tarz... A Szaja pełen obaw czekał. Uważał siebie za kogoś znacznie
120 W Kronice za wrzesień 1941 r. znajduje się informacja: „Do lokalu policji kryminalnej zawezwany
został w dniu 20 września karawan celem odwiezienia na cmentarz 55-letniego Artura Berkowicza,
Wolborska 33. Zmarły nagłą śmiercią był od pierwszej chwili założenia getta konfidentem policji
kryminalnej. Przed kilku tygodniami został wypuszczony po sześciomiesięcznym pobycie w więzieniu
w mieście”. Zob. Kronika..., t. 1, s. 286.
121
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 121 14-01-31 14:37