Page 111 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 111

podań były często ostatnim ratunkiem dla biedoty w ogóle, a dla biedoty
                  żydowskiej w szczególności, dla niej bowiem ówczesna władza z pewnoś-
                  cią nie była łaskawa. Napisanie podania przez specjalistę z takiego biura,
                  jakie prowadził Ślepy Maks, dawało być może tym biedakom podobne
                  złudzenie skuteczności, jakie dawały kartki z życzeniami zawiązane
                  w źdźbła trawy rosnącej na grobach cadyków lub wkładane między kamie-
                  nie ściany płaczu w Jerozolimie. Z tą różnicą, że na podania obywateli,
                  nawet jeśli to byli Żydzi, władza musiała odpowiadać, a zmarli cadycy...
                    Jak więc powiadam, prowadził Maks biuro podań. Chociaż już
                  sam wygląd tego pomieszczenia wskazywał, że biurowe urzędowanie
                  znajdowało się tu raczej na planie drugim. Było to biuro i jednocześnie
                  mieszkanie. Wprawdzie siedziały tam jakieś maszynistki oraz urzędował
                  regularnie prawnik, ale główną ozdobę tego lokalu i jego, można powie-
                  dzieć, potencjał wykonawczy stanowiła stale urzędująca w przedpokoju
                  grupa pięciu czy sześciu drabów, bandziorów, jakich nie życzę panu nawet
                  we śnie spotkać na ciemnej ulicy. Bo też biuro podań Ślepego Maksa zaj-
                  mowało się kłopotami czy sprawami, w jakich klientom inne biura raczej
                  nie przychodziły z pomocą. Otóż Ślepy Maks na swój sposób poma-
                  gał nierychliwemu prawu. Nie działał wbrew prawu – broń Boże! Raczej
                  w duchu tego prawa. Jeśli jakiś młody człowiek obiecał porządnej żydow-
                  skiej dziewczynie, że się z nią ożeni, i jeśli, zanim do tego doszło, zagarnął
                  jej posag i, Boże uchowaj, uszczknął z jej wianka, to gdzie taka dziewczyna
                  miała wówczas szukać sprawiedliwości? W komisariacie? W sądzie, przy
                  pomocy kosztownego adwokata? Na to nie miała pieniędzy, nie mówiąc
                  już o tym, że młody zalotnik zdążyłby sto razy zniknąć i tyle samo razy
                  przehulać posag. Szukanie go przy pomocy władzy, która miała inne
                  sprawy na głowie, dawało taki sam skutek co modlitwa o to, by Pan Bóg
                  przywrócił utraconą cnotę. Natomiast na Sienkiewicza, u Ślepego Maksa,
                  brano się natychmiast do roboty. Za drobną opłatą urzędujący w przed-
                  pokoju organ wykonawczy szybko odnajdywał młodego łajdaka. Zanim
                  rozpoczęto z nim rozmowę, sprawiano mu takie lanie, że mu się na drugi
                  raz odechciało sięgać po posag i cnotę przyzwoitej żydowskiej dziewczyny.
                  To była zaliczka, a następnie, w zależności od życzenia klientki, albo zmu-
                  szano drania, by oddał pieniądze, i to z odpowiednim procentem, albo

                                                                        109
                  ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | praWdZiWy koniEc łódZkiEJ dinToJry





         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   109                                  14-01-31   14:37
   106   107   108   109   110   111   112   113   114   115   116