Page 110 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 110
całkowicie legalna albo, powiedzmy lepiej, toczyła się ta działalność
na wąskiej granicy oddzielającej legalność od poczynań niezupełnie
zgodnych z prawem... Jeśliby mnie pan zapytał, co skłoniło Maksa do tego
rodzaju aktywności – chęć łatwego ostatecznie zarobku przy poszanowa-
niu, no powiedzmy, przy nieznacznym pominięciu prawa, czy też godna
podziwu ochota pomagania bliźniemu – nie umiałbym odpowiedzieć.
Po co się zresztą nad tym zastanawiać? Gdy oglądamy piękny kościół
wzniesiony sumptem jakiegoś bogatego filantropa, nie zastanawiamy
się, jaką część naszego zachwytu zawdzięczamy wyrachowaniu dobro-
czyńcy, że przekupi tym kościołem Pana Boga, a jaką bezinteresownej
chęci wzniesienia pomnika na chwałę Wiekuistego. Zostawmy więc takie
rozważania na boku, ale zwróćmy, jeśli pan pozwoli, uwagę na inny zna-
mienny fakt. Okazuje się bowiem, że normy etyczne świata, w którym
panował Ślepy Maks, były przydatne zarówno wtedy, kiedy rozsądzał
sprawy dintojry lub kiedy wykonywał jej wyroki, jak i wtedy, kiedy bronił
maluczkich przed wielkimi.
Ślepy Maks prowadził oficjalnie i legalnie biuro pisania podań. Mieściło
się ono przy Sienkiewicza pod numerem dziewiątym. W przedwojennej
książce telefonicznej znajdzie pan zarówno ten adres, jak i odpowiedni
numer telefonu. Spróbuję panu wyjaśnić, jakie funkcje ono pełniło, bo
dla pana, jak mi się wydaje, szczegóły dotyczące przeszłości są ciekawe
tylko wówczas, kiedy wyłaniają się z opowieści, jak obrazek kalkomanii
spod ścieranego palcem papieru: w bogatej palecie barw.
Podania to była wówczas dla maluczkich jedyna droga dotarcia
do odległej władzy. To był pomost między rządzonym społeczeństwem
a rządzącą administracją, oczywiście pomost o ruchu jednokierunko-
wym. Podania zawierały zarówno prośby o pracę, jak i o zmniejszenie
podatku czy rozłożenie go na raty, zarówno prośby o odłożenie sprawy
sądowej, jak i o zwolnienie z wojska, o odłożenie eksmisji i o przyjęcie do
szkoły... Co? No, w jakimś sensie ma pan rację. Świat w zasadzie nie bar-
dzo się zmienił. Tylko, widzi pan, dzisiaj jest znacznie mniej tych, którzy
nie potrafiliby sami takiego podania napisać, a już w ogóle nie ma takich,
dla których język polski byłby przy pisaniu takiego dokumentu przeszkodą
nie do pokonania. Jednym słowem, dość liczne wówczas biura pisania
108
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 108 14-01-31 14:37