Page 101 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 101
– Sama widzisz. Pogotowie powinno dzisiaj jeszcze go zabrać...
Dopiero na schodach i w czasie drogi powrotnej uzmysłowił sobie
sens niepokoju kuzyna Gutmana. Tu nie chodziło o jakąś męską ambi-
cję, o którą go początkowo, zdumiony, posądził. To był niepokój wywołany
niemożnością wypełnienia obowiązku przypisanego rytuałem, dyskuto-
wanego przez mędrców, nakazanego przez tradycję. Być może jeszcze
do niedawna, ledwo dyszący, ledwo powłóczący obrzękniętymi z głodu
nogami – rytuał ten spełniał. Teraz już go spełniać nie mógł i dlatego
wezwał lekarza... W innych sprawach pomoc taka była niepotrzebna,
ale w tej tak ważnej...
– Przyjechało pogotowie?
– Przyjechali, tylko nie było miejsca w szpitalu. Dzisiaj mieli jeszcze raz
przyjechać, ale przecież i tak tacie by nie pomogli...
– Męczył się?
– Nie, nie... Tylko zrobiło mu się nagle duszno i...
Poprosił, by weszła do pokoju. Usiadła na brzegu krzesła. Wypisu-
jąc kartę uzmysłowił sobie, że nie wiedział nawet, jakie imię nosił jego
kuzyn, jego cioteczny brat... Spisał je z dowodu. Dawid Majer Gutman.
Lat... Lat trzydzieści dziewięć! Niepojęte! Był od Gutmana zaledwie
o dwanaście lat młodszy... Przyczyna zgonu? Powinien napisać: Niemcy.
Wpisał nazwy kilku banalnych schorzeń: wyczerpanie, osłabienie serca,
obrzęk płuc... Co za różnica?
Wręczył małej wypełnioną kartę. Spojrzeli na siebie bez słowa.
Nie wyczytał w jej oczach smutku. Raczej zmęczenie. Bezgraniczne
zmęczenie. A kończył się dopiero drugi rok ery gettowej.
99
ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | prZEpusTka prZEZ sTyks
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 99 14-01-31 14:37