Page 100 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 100
Początkowo mieszkali w tej ciemnej klitce w dziesiątkę. Po śmierci
starej Gutmanowej i trojga dzieci zostało ich pięcioro. Ale i dla tej piątki
pokój był za mały. Dzieci spały razem, na materacu czy na sienniku
ułożonym na podłodze pod ścianą. W wąskim łóżku, jedynym normalnym
meblu w całym pokoju, spali Gutmanowie. Reszta mebli została
prawdopodobnie użyta jako opał w czasie dwóch poprzednich zim.
Teraz w łóżku leżał starzec, w którym ledwo rozpoznać mógł swego
kuzyna. Gutman przykryty był jakimś podartym kocem i zniszczo-
nym płaszczem. Długa, zwichrzona, gęsta broda zakrywała mu prawie
całą twarz. Nad łóżkiem z jednej strony stała Gutmanowa, a z drugiej
najstarsza córka. W milczeniu przypatrywały się to leżącemu, to przyby-
łemu... Gutman nie dał im zresztą dojść do głosu. Skinieniem ręki naka-
zał żonie i córce, by odsunęły się od łóżka, dając im do zrozumienia, że
chce z nim pomówić bez świadków. Uniósł się na łokciu, palcem dał mu
znak, by się schylił, i dyszącym szeptem powiedział:
– Słuchaj, ze mną jest niedobrze... Ja... ja już nie mogę...
– Czego nie możesz?
– Nie rozumiesz? Z żoną już nie mogę...
Gutmanowa, czy to dosłyszała szept męża, czy też domyśliła się,
na jakie dolegliwości się skarży, dość, że pokiwała z politowaniem głową.
Nie wiedział, co powiedzieć.
– Odepnij koszulę. Może cię zbadam, co?
Przyłożył leżącemu słuchawkę do piersi i przeraził się. Szybko odsunął
przykrywający chorego koc. Na brudnym prześcieradle leżały bezwładne,
potwornie obrzmiałe nogi. Skóra na nich i na mosznie była tak naciągnięta
przez opuchlinę, że przypominała błyszczącą, niebieskawą bibułkę...
– Dam ci skierowanie do szpitala.
Na karteczce wypisał skierowanie i jeszcze liścik do lekarza dyżurnego
pogotowia z prośbą, by chorego natychmiast zabrano...
Kartkę dał Gutmanowej, która przez cały czas, podobnie jak dzieci,
słowem się nie odezwała. Dzieci. Dobrze pokumane ze śmiercią. Skupione
przy matce, tworzyły grupę beznadziejnie żałosną... Już za drzwiami
Gutmanowa zapytała:
– Jak z nim jest?
98
Mostowicz_zgck_-010214_.indd 98 14-01-31 14:37