Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 72
– Dwojra opowiedziała mi, co między wami zaszło. Bardzo mi przykro
za to, co się stało. Z mojej strony to była jedna wielka pomyłka. Myślałem,
że znajdziesz tu dom. Ona jest samotna i nie ma dzieci. Ale to nie był dom
dla ciebie, poza tym będziesz mógł się lepiej urządzić gdzie indziej. Awrumie
Lajb, znasz siebie. Nie należysz do łatwych dzieci. Jesteś taki zamknięty. Twoja
skrytość sprawia, że ludziom trudno jest się do ciebie zbliżyć. A poza tym ona
sprzedaje dom. Tutaj, w tej zapadłej dziurze, nie ma przecież żadnych szans,
żeby sobie kogoś znaleźć.
– Więc może ty się z nią ożenisz, przecież znacie się od tak dawna.
– Ślub to nie zabawa. Nie wystarczy się znać, ludzie powinni też do siebie
pasować. Poza tym czeka na mnie kobieta, która przeze mnie do tej pory nie
wyszła za mąż. Mnóstwo czasu jej nie widziałem, a czas robi swoje. W moich
oczach nadal jest młoda, piękna, niewinna i kochająca. Tak, początkowo na
pewno będzie wielka radość z powodu ponownego spotkania, są jednak rzeczy,
których się nie zapomina. Czekać tak długo to krzywda. A krzywda ukrywa
się głęboko w sercu, jak ziarno, które czeka, żeby wykiełkować i wyrosnąć
w najmniej odpowiednim czasie. A szatan nie zapomina o podlewaniu go,
żeby nie obumarło. Wyjeżdżam stąd, rany się zabliźniają, muszę się o siebie
zatroszczyć. Czasami czujemy, że własne dobro jest najważniejsze, nawet jeśli
rodzi to mnóstwo wątpliwości, ale jednak to ludzka rzecz, czyż nie?
Reb Icchok, który wydawał mi się taki rozumny i silny, okazał się człowiekiem
pełnym wątpliwości. Z rozmowy wyciągnąłem wniosek, że nie wolno polegać
na żadnym dorosłym, a skoro tak, to na kim można polegać? Oni zawsze robią
swoje kalkulacje i biorą pod uwagę tylko własne drobne względy. Nagle chwyciła
mnie ochota, żeby zepchnąć reb Icchoka z krzesła, na którym siedział, i kopnąć
go prosto w ranę, tak niby niechcący. Dla mnie to koniec naszej przyjaźni. Niech
już sobie idzie, niech zniknie, niech go nigdy więcej nie zobaczę.
Następnego dnia reb Icchok powiedział mi, że zamierza wyjechać późnym
wieczorem, i dodał, że do tego momentu mamy nieco czasu, by pobyć razem.
Dla mnie było to zbędne. Widziałem, że zaczął szykować sobie tobołek z na-
staniem wieczoru. Nie miałem pojęcia, co było w środku, ale wiedziałem, że
Dwojra ugotowała mu poprzedniego wieczoru kurę i kartofle. Potem chyba
się pokłócili i ona zniknęła z domu.
– No, Awrumie Lajb, pójdziesz ze mną na stację kolejową?
Chciałem mu powiedzieć, że nie mam najmniejszej ochoty, lecz mimo
wszystko zgodziłem się. Zabrałem ze sobą psa Łatkę, żeby nie wracać po
70 ciemku samotnie.