Page 71 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 71

Od tamtej pory minęło już kilka lat. Myślę, że nastał koniec mojego pobytu
             tutaj. Ostatniej nocy słyszałem jej rozmowę z reb Icchokiem. Chce sprzedać
             dom.
                Ta wiadomość trochę mnie zasmuciła, ponieważ boję się nieznanego. Być
             może lepiej zostać tutaj, w schowku na ziarno, niż znowu się tułać.
                – Co zrobisz, kiedy Dwojra sprzeda dom?
                – Odejdę. Może uda mi się namówić Anielcię, żeby ze mną poszła. A co
             ty zrobisz, Awrumie Lajb?
                – Nie wiem, co zrobić. Może wrócę do Łodzi, być może mama mnie szuka.
                Nagle Ignac stał mi się taki bliski. Chciałem go przytulić. Zamiast tego
             uścisnęliśmy sobie dłonie mocno, po męsku. Ignac chyba też był wzruszony,
             bo zaproponował, żebym poszedł z nim.
                – Ale najpierw trzeba nakraść drobiu, ile tylko się da.
                Wahałem się. Gdyby Ignac mocniej nalegał, na pewno bym się zgodził, ale
             on prędko zrezygnował i w głębi ducha trochę byłem na niego zły.
                Ignac zniknął tej samej nocy. Przedtem jeszcze zdążyłem zobaczyć, jak
             razem z jakimś mężczyzną upycha ptactwo do worków. Potem usłyszałem
             stukot odjeżdżającego wozu. Rano Dwojra obudziła mnie wrzaskami.
                – Ty złodzieju, gdzie są wszystkie ptaki?
                – Nie wiem, spałem.
                Dwojra ruszyła w moją stronę, unosząc rękę do ciosu, ale tym razem po-
             stanowiłem walczyć. I tak długo tu nie zostanę. Żałowałem strasznie, że nie
             uciekłem z Ignacem. On jest mądry, on zna życie. Dwojra była coraz bliżej.
             Chwyciłem widły, gotów dźgnąć ją w brzuch.
                – Nigdy więcej mnie nie zbijesz!
                Dwojra wyhamowała. Zdaje się, że wyszczerzyłem zęby jak jakaś bestia
             i połapała się, że mogę jej przebić gardło widłami.
                – Zabiję cię, nienawidzę cię.
                – Jesteś żmiją. Dałam ci dom i jedzenie. A ty kąsasz?
                Mimo to wycofała się, a na jej gębie widać było strach. Poczułem wielki
             spokój w sercu. Byłem chyba bardzo blady. Oblałem się potem.
                – To twój koniec w tym domu! – krzyknęła Dwojra już z dworu.
                Nie wiem, co zaszło potem między Dwojrą i reb Icchokiem. Nazajutrz po
             południu zjawił się u mnie. Byłem zajęty. Pakowałem swoje rzeczy. Chciałem
             iść do furmana Szmila, może on zabrałby mnie do Łodzi.
                – Awrumie Lajb, odchodzę. Idziesz ze mną?
                Zastanawiałem się, czy z nim iść, dlatego milczałem.               69
   66   67   68   69   70   71   72   73   74   75   76