Page 65 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 65
Nie rozumiałem, co jej siuśka ma wspólnego z miłością. Ignac odpowiedział
tonem wyższości i pogardy.
– Co, nie wiesz? Tylko w ten sposób wiadomo, czy dziewczyna cię kocha,
czy nie.
O tym, co mężczyźni robią kobietom, wiedziałem. Widziałem u ciotki Ester.
Ale ona dawała się pobawić swoją siuśką z powodu pieniędzy, nie miłości.
Między kobietami a mężczyznami jest coś, o czym nie wiem. Coś mglistego,
ciemnego i nieznanego. Może inni wiedzą. Ja nie. Dla mnie cała ta sprawa
jest zawstydzająca i obraźliwa, a przede wszystkim przerażająca. I znajduje
odzwierciedlenie w snach. Tam zawsze pojawia się siuśka ciotki, otwarta na
oścież. W środku jej siuśki siedzi mały brodaty człowieczek, uśmiecha się
i ciężko sapie. Te sny ciągle wracają. Od tamtego czasu, kiedy spotykam jakąś
kobietę, prawie nie patrzę na jej twarz, tylko od razu widzę rozdziawioną jak
usta siuśkę, a wokół niej brodę. Bardzo mi żal kobiet, jak sobie radzą z taką
dziurą między nogami?
– Jeśli zechcesz, któregoś dnia zabiorę cię do niej, ale musisz jej zanieść
kury. – Nagle Ignac ścisza głos i szepcze mi do ucha: – Dziś wieczorem przy-
jedzie po drób pewien handlarz. Nic nie widziałeś ani nie słyszałeś, jasne?
W przeciwnym razie zrobię tak, że ona nie pośle cię do szkoły.
Otrzymawszy moją zgodę na milczenie, zaczął okazywać życzliwość i tro-
skę o mój los.
– Po co ci szkoła? To dobre dla bogatych dzieci, które po powrocie do domu
mają jedzenie na stole i łóżko do spania. Biedakom to niepotrzebne. Spójrz
na mnie, nigdy nie byłem w szkole i wcale mi tego nie brakuje. Pieniędzy się
nie zarabia na szkolnej nauce. Jeśli tylko zechcesz, możemy razem zarobić
mnóstwo forsy. Znam dużo kurników, których nikt nie pilnuje. Znam też
handlarzy, którzy wszystko od nas kupią.
Kłamczuch. Jeśli będę się uczyć, mogę nawet zostać medykiem. Będę mógł
nosić okulary w złotej oprawie, trzymać pacjenta za rękę i spoglądać na zega-
rek – a w zamian dostanę pieniądze. Trzeba tylko znać parę słów w jakimś
starożytnym języku, którego nikt nie rozumie.
Gadanie Ignaca strasznie mnie rozgniewało. Oczami wyobraźni ujrzałem
siebie jako medyka, a Ignac przyszedł do mnie jako pacjent. Trzymam go za
rękę, spoglądam na zegarek i oświadczam: „Według mojego zegarka za kilka
minut umrzesz”.
Wcześnie rano obudziła mnie Dwojra Ganc.
– Nu, mój uczony panie, wstawaj. 63