Page 63 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 63

gojem, co go obchodzi, czy Żyd będzie umiał pisać, czy nie, po drugie, w jaki
             sposób znalazł mój adres, po trzecie, kiedy się poznaliśmy, kiedy się ostatnio
             spotkaliśmy? Zgodnie z listem, poinformowała mnie Dwojra, i zgodnie z na-
             kazami Rządu, muszę stawić się w szkole ze wszystkimi dokumentami. Kłopot
             w tym, że nie mam żadnego dokumentu. To znaczy metryki urodzenia. Być
             może dlatego, że nikt nie chce pamiętać, że się urodziłem. W każdym razie
             było tam powiedziane, że mam się stawić z osobą dorosłą. To był naprawdę
             problem. Na reb Icchoka nie można było liczyć ze względu na jego poranione
             nogi, na Dwojrę też nie.
                Reb Icchok wezwał mnie do siebie w tej sprawie. Tamtego dnia był nieco
             bardziej przytomny, nawet się uśmiechał i próbował żartować.
                – No, Awrumie Lajb, nareszcie się wykształcisz i też będziesz mędrcem. Ja
             nie zdążyłem cię wyuczyć i tylko do siebie mogę mieć o to pretensje.
                – Jak długo trzeba się uczyć, żeby umieć czytać i pisać?
                – Czemu o to pytasz?
                – Bo Dwojra nie chce mnie tu trzymać, więc kiedy wyzdrowiejesz, będę
             musiał odejść.
                – A chcesz?
                – Bardzo.
                – Dokąd?
                – Nie wiem. Jak przyjdzie wiosna, odejdę.
                Reb Icchok umilkł. Ta rozmowa wyraźnie sprawiała mu trudność.
                – Awrumie Lajb, gdybym tylko mógł ci pomóc.
                W jego głosie słychać było wielkie zatroskanie. Miałem mnóstwo pytań.
             Na przykład, czemu popadł w taki stan bezsilności. Pytanie to dręczyło mnie,
             nie dając spokoju. Widocznie reb Icchok je odgadł.
                – Wiesz, Awrumie Lajb, żelazo się wygina, stal się łamie. Widzisz, jak bar-
             dzo człowiek nie zna siebie samego, nie wie, co ma w środku, jaki obcy w nim
             mieszka. I powoli się starzeje. Bardzo powoli. Pewnego dnia wstajesz i nie
             masz siły na nic. Ale o tym nie chcę więcej mówić, bo sam tego nie pojmuję.
             Awrumie Lajb, ja też niedługo pójdę w swoją drogę, na wiosnę.
                Przez chwilę zrobiło się smutno. Chciałem go pocieszyć, powiedzieć mu coś
             miłego, ale nie dałem rady. We mnie też siedział jakiś obcy, którego prawie nie
             znam, i przeszkadzał, podburzał, nie pozwalał wybaczyć, nakazywał milczeć.
                – Awrumie Lajb, za dwa dni musisz zgłosić się do szkoły. Damy ci kartkę,
             przekażesz ją kierownikowi. Wiesz, gdzie znajduje się szkoła, zaraz za pocztą,
             dom z szyldem, na którym jest biały orzeł na czerwonym tle.           61
   58   59   60   61   62   63   64   65   66   67   68