Page 50 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 50
coś miłego, jakoś podziękować. Chciałem powiedzieć tak wiele, że aż nie
znalazłem właściwego słowa.
Nagle błysnęły przed nami światła i cienie domów. W powietrzu unosił
się zapach palonego drewna. Zapach mający w sobie sen o piecu, oświetlonej
izbie, szklance gorącej herbaty, a przy odrobinie szczęścia – także o talerzu
gorącej zupy. Z większości kominów wzbijał się prosto jak piórko na kapeluszu.
Pomiędzy domami napotykaliśmy ludzi opatulonych w ciepłe ubrania, z fu-
trzanymi czapkami na głowach. Wszyscy spoglądali na nas ze zdumieniem,
jakby chcieli zapytać, co Żyd robi na dworze w taką pogodę.
– Weź zobacz, co porabia reb Icchok, a ja was podrzucę do Dwojry Ganc.
Przejeżdżam koło jej domu po drodze.
Reb Icchok, owinięty w worki, mocno spał. Chciałem go obudzić i po-
wiedzieć, że dojechaliśmy, ale furman mnie powstrzymał.
– Daj mu spać jak najdłużej. Poza tym wiedz, że macie szczęście. Jakbym
nadjechał pół godziny później, już bym wiózł wasze zwłoki, albo i nie, bo by
was wilki pożarły, oj, mnóstwo już takich przypadków widziałem. Miesiąc
temu rozszarpały dwóch gojów. Zabłądzili w drodze. Nie martw się, jak się
przejdziesz po dworze, to nie zauważysz, że brakuje dwóch gojów.
Chciałem mu zadać mnóstwo pytań o takie przypadki. Zamiast tego
spytałem, czy tu mieszka.
– Tak, tu się urodziłem.
– Mieszkasz z rodziną? Masz dzieci? Żonę?
Woźnica roześmiał się.
– Aha, ciekawski jesteś. Tak, mam tu rodzinę. Żonę, niech będzie zdro-
wa, i dwie córki. Jedna w twoim wieku. No, może weźmiemy się za jakieś
swatanie, co ty na to?
Zarumieniłem się. Takie pytania zawsze mnie zawstydzają. Żydzi przy
każdej okazji próbują wyswatać swoje dzieci. Żeby nie musieć odpowiadać
na to pytanie, zapytałem, skąd przyjechał.
– Przywożę mąkę i wszystko, co wpadnie w ręce, z Łodzi. Rodzice mojej
żony mają tam sklep spożywczy.
– Czy znasz Dwojrę Ganc?
– Ach, oczywiście. Czasami kupuję od niej gęsi.
Chciałem spytać, co o niej myśli. Z kim ona mieszka, czy ma dzieci, męża,
czy jest dobrą kobietą. Woźnica chyba odgadł moje myśli.
– Nie chciałbym słodzić nią herbaty, gdyby ją pokrojono na kostki. A co,
48 zamierzasz u niej robić?