Page 39 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 39

Rozdział II











             Bardzo, bardzo ciężko mi myśleć o rozstaniu. To tak, jakby wycięto mi
             kawałek serca, w dodatku akurat ten kawałek, w którym przechowywałem
             wspomnienia: wspomnienie ciepła, wspomnienie dobrego słowa, jakiegoś
             przyjaznego spojrzenia, jakiejś chwili zabawy, kiedy czułem, że nie jestem
             sam. Staram się to zachować w mojej pamięci tak, jak wy dorzucacie drewno
             do pieca, żeby ogrzewać się przez długi czas. Mam przeczucie, że niedługo
             będę potrzebował płomieni tych wspomnień. Sądziłem, że jestem bardziej
             odporny na rozstania, ale strasznie mi ciężko. Pocieszam się, że być może gdy
             podrosnę, to się zmieni. Być może u dorosłych warstwa ciała i tłuszczu wo-
             kół serca jest grubsza i to ich opancerza tak, że ból nie przenika. Reb Icchok
             dodawał mi otuchy, mówiąc, że całe życie to jedno wielkie rozstanie. To tak,
             jakby mówić, że ból zębów jest rzeczą zwyczajną i akceptowalną, każdy go
             ma, i kiedyś nastanie chwila, gdy wszystkie zęby wam powypadają, jeden po
             drugim. I każdemu zębowi, zanim wypadnie, będzie towarzyszył ból. A cze-
             mu podaję jako przykład ból zębów? Bo już od kilku dni chwieją mi się dwa
             przednie zęby, każde dotknięcie wywołuje przenikliwy ból, rozchodzący się
             aż do mózgu. Jest to denerwujące, bo zdarza się właśnie wtedy, gdy mam dużo
             jedzenia. Mam worek prawie pełen chleba, a między bochenkami jest nawet
             kilka chałek, któreśmy dostali od piekarza Szmila. O Szmilu opowiem wam
             później. Moim zdaniem jest co o nim opowiadać, ale nie teraz, bo teraz mimo
             okropnego bólu muszę się roześmiać, ponieważ przypomina mi się Szymszon
             Bekel i jego bóle zębów, o ile w ogóle można to było nazwać zębami. W ustach
             pozostało mu parę ułomków, ni to próchno, ni to przegniła żółta kość z czar-
             nymi dziurami. Twarz miał Szymon tak opuchniętą, że z trudem widać było
             ślepia, i co parę chwil dobywały się z jego ust takie jakby westchnienia „oj,
             gewałt, oj wej zmir ”, przeciągłe jak zaśpiew kantora podczas modłów.
                             18



             18   Oj, gewałt, oj wej zmir (jid.) – Oj, gwałtu, oj, biada.          37
   34   35   36   37   38   39   40   41   42   43   44