Page 349 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 349
pojęcia, dlaczego się upieram, przecież zazwyczaj błogosławienie jedzenia to
dla mnie żaden problem, jak dobrze wiecie. Może to pod wpływem Gedalii,
który teraz głośno krzyczy.
– Od dziesięciu lat jestem woźnicą. Przewiozłem już masę tobołów, skrzyń
i bydła. Ale takiego bydła, jak teraz wiozę, jeszcze nie napotkałem. Czego oni
chcą, żeby ten cadyk pajac dokonał? Żeby ukrócił ich niedolę? Żeby zatkał
dziurę „Ojojojkowi” i uzdrowił męża gruźlika? A tobie może przywróci dzie-
ciństwo? Awrumie Lajb, nie wierz w te wszystkie głupstwa. Nie widziałem
jeszcze żadnego cudu uczynionego przez tego pajaca. Jedynym cudem jest to,
że ludzie dalej do niego przychodzą.
Po tym przemówieniu mama zabroniła mi z nim rozmawiać.
– Chcesz, żeby Bóg nas pokarał?
Kiedy mimo wszystko powiedziałem o tym Gedalii, parsknął śmiechem.
– A co, nie dość cię jeszcze pokarał?
Chociaż mama była zła na Gedalię, widziałem, że jego ręka nie napotkała
oporu w drodze do jej tyłka.
Siedzę naprzeciw Feli. Twarz ma bledszą, z oczu bije większy smutek.
Chciałem jej dać kawałek ciasta, który dostaliśmy do herbaty, lecz odmówiła.
Próbuję się do niej uśmiechnąć, ale i na to nie reaguje. Boli mnie, że widzę ją
smutną. Postanowiłem więc wykorzystać swoje umiejętności pajacowania i za-
cząłem stroić miny, udając zezowatego, który nie może znaleźć łyżki w zupie.
To też nie pomogło. Udałem więc, że wypędzam nożem i widelcem muchę,
która wpadła mi do ucha. Potem próbowałem ją zabić. Z twarzy Feli powoli
odpływał smutek. Usta rozciągnęły się w uśmiechu, a potem w potężnym
chichotaniu. Rozśmieszanie napełnia mnie wspaniałym uczuciem. W nagrodę
dostałem jej uśmiech. Ale wtedy zauważyłem, że wszyscy są na mnie wściekli.
Zorientowałem się, że śmiech Feli zakłóca przemówienie żony rabina. Mama
jednym klapsem przerywa moje przedstawienie. Jednak i teraz się nie pod-
dałem. Dałem sobie kolejnego klapsa, w drugi policzek, naśladując jej głos:
– Łobuz, bandyta, utrapienie ty moje.
Mama też się roześmiała.
– Awrumie Lajb, co z ciebie wyrośnie? Masz gojowską duszę.
Na koniec posiłku dostajemy mieloną rybę w sosie, z plasterkami mar-
chewki. Ryba jest trochę kwaśna, w smaku przypomina onucę. Gedalia
stwierdził, że jest ulepiona z trocin. Po posiłku odpoczywamy do wieczora.
Moja mama, Bejle i reb Mordechaj planują dalszą część podróży. Najwyraźniej
mają odmienne zdania. Dyskusję zamyka Gedalia: 347