Page 346 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 346
co chwila przystaje, a reb Mordechaj i Bejle po cichu go pchają. Oboje zawi-
nięci są w prześcieradła jak duchy. Chcę zsiąść z wozu, okazuje się jednak, że
wszyscy są zakuci w łańcuchy. Mimo wysiłków, żeby się uwolnić, zaplątuję
się jeszcze bardziej. Łańcuchy zaciskają się wokół mojej szyi. Duszę się. Brak
mi tchu i strasznie boli mnie głowa.
Okazało się, że jakiś pakunek spadł mi na głowę, a sznur, którym go zwią-
zano, zacisnął się wokół mojej szyi. Siadam. Wszyscy śpią pośród walizek, na
stosach tobołów. Lampa naftowa dawno zgasła. Z ciemności wyłaniają się
nogi, ręce i głowy. Ktoś płacze przez sen. Koło mnie siedzi Fela. Miała straszny
sen, więc teraz boi się zasnąć.
– Powiedz mi, Awrumie Lajb, czy ty też masz koszmary?
Cała dygocze. Strach ze snu jej nie opuszcza.
– Tak. Często coś mi się śni, przeważnie koszmary. Tym razem też miałem
okropny sen. A tobie co się przyśniło?
– Nie pamiętam, ale to było przerażające.
Bez pytania zaczyna mi opowiadać o sobie i swojej ciotce, i jaka jest dla
niej dobra. Ale cały czas śni o rodzicach. Ojca pamięta, po matce zostało jej
tylko słabe wspomnienie.
– Miała długie włosy i bardzo mnie kochała.
I dalej Fela mówi mi cichym głosem, że nigdy nie chce wyjść za mąż, bo
wtedy będzie miała dzieci, a jeśli umrze, one zostaną sierotami, a być sierotą
jest strasznie.
Mam ochotę podnieść ją na duchu, powiedzieć coś pocieszającego, lecz
nie wiem co. Zamiast tego wyjmuję więc z sakwy kawałek chleba, smaruję
go szmalcem i częstuję.
– Zjedz, to dobre.
Rano nie pamiętałem, czy to był sen, czy rzeczywistość. Z podwórza
dobiega głos Gedalii. Wszyscy człapiemy z tobołami na dół. „Ojojojek” nie
chce schodzić, więc trzeba go zaciągnąć siłą. Szkoda, że Fela nie jedzie ze mną
na wozie. Mama i Bejle nadzorują wszystko, co się dzieje.
– Obyśmy tylko dojechali cało i zdrowo – mamrocze w kółko Bejle.
Naszym wozem jadą trzy kobiety, które nie mogą zajść w ciążę. Oprócz
„Ojojojka” jest też dziewczynka z wyłupiastymi oczami i mnóstwem krost
na buzi. Głowa jej podskakuje przy każdym ruchu wozu. Jest też dwóch oka-
leczonych Żydów, jeden bez nogi. Jest taki, co ma trudności z oddychaniem.
Jest taki, który bez przerwy kaszle. Drugim wozem jedzie Żyd z brodą do
344 pasa. Na głowie ma futrzany kapelusz zakrywający oczy. Podróżują z nim