Page 33 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 33

Na końcu stołu leżała taca, a na niej pajdy chleba posmarowane gęsim szmal-
             cem ze smażoną cebulą.
                – Nu, jedzcie – zachęcił nas reb Naftuli.
                Moim uszom nie trzeba takich rzeczy powtarzać dwa razy. Zajadałem
             z dziką chęcią. Wszystko zdawało się o wiele smaczniejsze dzięki ciepłemu
             i serdecznemu zaproszeniu Zlaty.
                Reb Naftuli kazał któremuś dziecku iść po felczera i powiedzieć mu, że
             reb Icchok skręcił nogę. Zanim mnie sen zmorzył, zdążyłem jeszcze zobaczyć
             chudego człowieczka w okularach na czubku nosa. Tym razem zasnąłem spo-
             kojnie. Zazwyczaj śpię dość czujnie, zawsze gotów do skoku na każdy dźwięk.
                Następnego dnia czułem się tak, jakbym tu mieszkał od zawsze. Trochę
             mnie to przestraszyło. Coś w środku nakazywało: nie przywiązuj się, nie
             tylko do tego miejsca, ale do żadnego. Kiedy będziesz odchodził, będzie bar-
             dziej bolało. Na podwórku od razu zaprzyjaźniłem się z kogutem na płocie,
             Kiepurą, który zapiał na moją cześć przeciągle jak kantor w synagodze, oraz
             z kogutem o imieniu Czarna Dusza. Z wielkim, grubym i leniwym kocurem
             też się zaprzyjaźniłem. Chętnie spędziłbym cały dzień z kocurem i kogutami,
             ale musiałem zmienić bandaże na nodze reb Icchoka. Na dworze napadało
             w nocy śniegu na wysokość człowieka. Widocznie Bogu przejadł się szary
             kolor, więc rozkazał swoim aniołom pobielić świat.
                Kiedy zmieniałem bandaże, reb Icchok szepnął do mnie:
                – Utknęliśmy. W takim śniegu nie mamy dokąd jechać.
                Pomimo bólu w nodze obiecał, że opowie historie o Baal Szem Towie .
                                                                             16
                – Znałeś go? – spytałem.
                – Nie osobiście, ma się rozumieć. Nie trzeba jednak kogoś znać, by móc
             o nim opowiadać. Zresztą, jakie to ma znaczenie. O dobrych ludziach mówi
             się dobre rzeczy, o mądrych rzeczy mądre. O głupcach nie ma co mówić, bo to
             byłyby głupstwa, a głupstw mamy aż nadto. Opowieść powinna być ludzka.
             Pewien pisarz, nie pamiętam dokładnie nazwiska, lecz to też nie ma znacze-
             nia, powiedział, że literatura opiera się na jednym zdaniu. Nic, co ludzkie,
             nie jest mi obce. A któż był bardziej ludzki od Baal Szem Towa. Wielkiego
             człowieka ze względu na jego skromność. Zwróć uwagę na jego imię: Baal
             Szem Tow, Mistrz Dobrego Imienia, nic więcej. Po prostu miał dobre imię.




             16   Baal Szem Tow, właśc. Izrael ben Eliezer (1700–1760) – na wpół legendarny twórca ruchu cha-
                sydzkiego.                                                         31
   28   29   30   31   32   33   34   35   36   37   38