Page 329 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 329

rozgryzałem. Po prostu je połykałem. A Bronek patrzył na mnie jak na jakiegoś
             sztukmistrza. Potem przyszedł jego ojciec i zapytał, jak było w szkole. Uściskał
             go, obiecał, że kupi mu rower, jeśli będzie dostawał dobre oceny. Tak prawdo-
             podobnie dorastałby Awrum Lajb, gdyby jeszcze żył. Dużo z nim rozmawiam.
             A raczej ja mówię, bo on mi nie odpowiada.
                Zdaniem mojej mamy urodził jej się łobuz, utrapienie, bandyta i żydowski
             przestępca. W dodatku bez serca. Obecny Awrum Lajb składa się z postaci,
             które spotkał po drodze. Postaci ustawiły się przy mnie rzędem. Nieustannie
             przychodzą następne. W pokoju panuje dosłownie ścisk. A jeszcze na dworze
             stoi kolejka. Każda ma mi coś do powiedzenia. Wszystkie są blade jak na wy-
             blakłej fotografii. Wszystkie są zmęczone, wszystkie człapią powoli. Każda
             z nich zostawiła we mnie cząstkę siebie. Poprzednimi razy, kiedy te postaci

             przychodziły do  mnie, bywałem w rozmaitym nastroju. Tym razem to jedyny
             stan ducha, jaki mi pozostał.
                Odkąd wróciliśmy, jestem jeszcze bardziej samotny. Mama oddaliła się
             ode mnie jeszcze bardziej. Nic jej już nie obchodzi. Sam muszę gotować. Na
             szczęście gotowanie klusek to żaden problem. Wystarczy nalać wody do garn-
             ka, dodać trochę soli, poczekać, aż kluski zmiękną, i już można jeść. Zanoszę
             jej talerz i stawiam na parapecie. Przez kilka minut z klusek unosi się para.
             Potem chłód przejmuje kontrolę nad kluskami. Nie wiem, kiedy ona je zjada.
             W każdym razie po jakimś czasie talerz stoi opróżniony.
                Postaci w pokoju się niecierpliwią. Chcą dalej ze mną rozmawiać. Zwłaszcza
             stuknięty Pinchas. Ciągle chce mi coś powiedzieć, ale nie pamięta co. Stłoczone
             przy mnie postaci też się zmieniają. Co rusz odkrywam w nich rzeczy, których
             wcześniej nie zauważyłem. Stopniowo rozumiem je coraz lepiej, zwłaszcza Gar-
             batego Chaima i jego przepowiednię o nadejściu Mesjasza. Esterkę o wielkich
             czarnych oczach, która nie chce się zestarzeć, która umarła, bo nie mogła sobie
             poradzić z brudem życia. Awruma, który przybył za sprawą jakiegoś cudu i tak
             samo zniknął. No i oczywiście Bronkę, która miała czystą duszę i wzruszała
             mnie do łez. A także Szymszona Bekla, który kochał mnie bez słów i bez piesz-
             czot. Mama siedząca przy oknie przypomina mi zmęczenie Malki. Ona też
             tak wysiadywała przy oknie i rezygnowała z życia. Ktoś mi wtedy powiedział,
             co dopiero teraz rozumiem, że żaden człowiek nie chce umrzeć, niektórzy po
             prostu nie mają siły żyć. Trudno mi spamiętać wszystkie postaci ze Zgierskiej,
             z Flisackiej i Dolnej. Powinniście wiedzieć, że wystarczy napomknąć, dajmy
             na to: „Mieszkam na ulicy Dolnej”, a ludzie zawsze reagują tak samo. „Aha,
             mieszkasz na Dolnej, ty łobuzie, ty złodzieju”. Kiedyś mnie to denerwowało   327
   324   325   326   327   328   329   330   331   332   333   334