Page 326 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 326
nie miałem serca mu go odbierać. Powiedziałem, żeby zachował go dla siebie,
bo jeśli nie będzie miał siekiery, to zawsze można zabić goja scyzorykiem.
Dopiero gdy przyznał, że ma drugi taki sam, dałem się przekonać.
W niedzielę rano pan Ehrlich odstawił nas na stację kolejową. Zanim
wsiedliśmy do pociągu, wręczył mamie małą paczuszkę.
– Za te pieniądze będziesz mogła wrócić, jeśli nie znajdziesz swojego męża.
Tym razem podróż przebiegła bez żadnych zakłóceń. Po kilku godzinach
dotarliśmy do Gdańska, tam pojechaliśmy dorożką do kawiarni, w której miał
się znajdować mój ojciec. Właściciel kawiarni wydał mi się bardzo podobny
do Szmila Griba. Powiedział, że mój ojciec wyjechał dwa dni temu z jakąś
kobietą, ale nie wie dokąd. Zaprosił nas na herbatę i ciastka, po czym obiecał
zawiadomić mamę, gdy tylko ojciec zjawi się tu ponownie. Jeszcze tego samego
dnia wsiedliśmy do pociągu. Nazajutrz znaleźliśmy się z powrotem w domu
i jeszcze tego samego dnia dotarła do nas wiadomość, że Pesia oddała swą
duszę Stwórcy. Nikt nie był w stanie powiedzieć, co jej się stało. Śmierć Pesi
wywarła na mamie duże wrażenie.
– Bóg musi być szczęśliwy w jej towarzystwie. To była sprawiedliwa.
Ja z kolei modliłem się, aby Bóg nie oddał jej duszy z powrotem. Z Pesią
wszystko jest możliwe. Jeśli ona się uprze, Bóg da za wygraną.