Page 328 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 328

– Zimno mi.
             Okrywam ją kocem. Parę minut później jej plecy proszą:
             – Awrumie Lajb, zrób mi herbaty.
             Żeby napalić w piecyku, ukradłem drewno z magazynu Kaliszera. Gdyby
           mama nie poprosiła, nie ruszyłbym się stąd, choćbym miał zamarznąć. Nawet
           nie pyta, skąd przyniosłem drewno. Kiedyś na pewno dostałbym porządnego
           klapsa, a także kazanie na temat mojego charakteru i usłyszałbym, że to wpływ
           środowiska. Niedawno do słownika mojej mamy doszło zdanie, które powtarza
           raz za razem: „Ślepy Maks i Berl Szleper to dla ciebie wzór do naśladowania.
           Daleko z tym nie zajdziesz”. Mam ochotę ją zapytać, jak daleko zaszli Żydzi,
           którzy podążali za jej cadykami. Na przykład stary Lejzer, który przychodził
           do nas na kluski. Utrzymuje się z żebraniny pod synagogą krawców. Całe życie
           żył jak łamedwownik , a teraz na starość jest opuszczony, chory i samotny.
                             69
           Nawet gdyby chciał, nie da rady nic ukraść, żeby ogrzać sobie dom. Mama
           na pewno by mi wytłumaczyła, że zapłatę otrzyma tam, w niebie, i że Bóg
           nie zapomina o dobrych uczynkach i karze za grzechy.
             – To właśnie przydarzyło mi się z tym gojem – twierdzi mama. – Bóg mi
           tego nigdy nie wybaczy. Wiem, że to kara.
             Mama ze swoim Bogiem, z karami i nagrodami – zbrzydło mi to jak brukiew
           i kluski, które nam jeszcze pozostały. Jest mi zupełnie obca. Nie obeszłoby
           mnie, gdyby umarła. Chyba bym nie płakał. Po prostu była pewna kobieta,
           którą nazywano matką, i już jej nie ma.
             Mam wrażenie, że Awrum Lajb we mnie umarł. W chwili śmierci był bardzo
           młody. Nie zdążyłem go poznać. Ciekawe, co by się działo, gdyby pozostał przy
           życiu. Jakby wyglądał i jak się zachowywał. Na pewno przypominałby trochę
           Bronka, syna Ewy i bogacza Szaula. Kiedyś go odwiedziłem. Jego mama poda-
           ła nam ciastka i herbatę na tacy. Bronek nie jadł. Ciastka były niedopieczone
           jak na jego gust, krem  nie był wystarczająco gęsty, a wisienka na wierzchu nie

           dość słodka. Prawdziwy geniusz. Skąd to wiedział? Dla mnie jedzenie nie jest
           ani dobre, ani złe. Jedzenie się zjada, żeby nie być głodnym. A wymagać, żeby
           było wystarczająco słodkie, gęste lub dopieczone – wydaje mi się rzeczą całkiem
           zbędną. Bronek nie jadł. Ja pochłaniałem ciastka jedno za drugim. W ogóle nie





           69   Łamedwownik (jid.) – według legendy jeden z Trzydziestu Sześciu Sprawiedliwych, którzy poja-
             wiają się w każdym pokoleniu. To dzięki ich zasługom ten świat może wciąż trwać. Liczba 36
    326      jest sumą wartości liczbowej hebrajskich liter lamed (30) i waw (6).
   323   324   325   326   327   328   329   330   331   332   333