Page 305 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 305

– Mamo, zabierz ode mnie to wypchane zwierzę i powiedz mu, że nie lubię,
             kiedy się do mnie uśmiechają jak kelner do napiwku. Poza tym powiedz mu,
             że jeśli jeszcze raz nazwie mnie mejdale, jego też obleję wrzątkiem. Teraz chcę
             iść do swojego pokoju i nie ważcie się mi przeszkadzać.
                Byłem naprawdę gotów ją ucałować. Ale mam fajną siostrę! Na całym
             świecie nie ma drugiej takiej. Najbardziej spodobało mi się, że nazwała Na-
             chuma wypchanym zwierzęciem. Co za trafne spostrzeżenie. On faktycznie
             tak wygląda. Ciągle szukałem słowa, aby go opisać, a ona dosłownie z ust mi
             to wyjęła.
                Z twarzy Nachuma momentalnie zniknął uśmiech. Mama wzniosła ręce
             do nieba, zamknęła oczy i zaczęła krzyczeć.
                – Boże, dlaczego moje dzieci nie są takie jak wszystkie inne?! Dlaczego
             zesłałeś mi dwa potwory?
                Ja też zamknąłem oczy i powiedziałem do siebie: „Boże, czemu mam tylko
             jedną siostrę?”. Jestem pewien, że Bóg ma teraz problem, której modlitwy
             wysłuchać.
                – Cyporo, w porównaniu z nią Awrum Lajb to święty – wyszeptał Na-
             chum, gdy Halina zmierzała do swojego pokoju.
                Należało im się. Niech teraz mnie docenią i niech się cieszą, że nie oblałem
             ich wrzątkiem. Halina jest ode mnie cztery lata starsza, czuję jednak, że różnica

             jest większa, bo umie czytać i pisać – nie szkodzi, że  po polsku. Martwi mnie
             natomiast to, że lubi Polaków. Trudno mi zrozumieć, jak można ich lubić.
             Ciągle się zastanawiam i nie znajduję odpowiedzi. Po pierwsze to goje, po drugie
             nie umieją mówić w jidysz. A poza tym w moich oczach to pogromcziki. Ale
             nie będę się kłócił z Haliną przez tych paskudnych Polaków.
                Od czasu przybycia Haliny wiele się zmieniło. Ona nie cierpi sąsiadek,
             które co wieczór do nas wpadają. One nazywają ją wiedźmą. Nie znosi, jak
             zasiadają dookoła stołu, żeby posłuchać opowieści mamy i napić się gorącej
             herbaty. Halina nie wścieka się ani nie podnosi głosu. Jeśli akurat wraca
             z miasta i spotyka te kaczkes , spogląda na nie tak, że niech Bóg broni, i to
                                      60
             wystarcza. Po prostu ulatniają się, jakby je wiatr zdmuchnął. W tej sprawie
             nie zgadzam się z nią. Ja na przykład bardzo lubię słuchać opowieści mamy.
             Ale jeśli mam wybierać między miłością do opowieści a wspieraniem Haliny,
             zawsze staję po stronie siostry.




             60   Kaczkes (jid.) – kaczki.                                         303
   300   301   302   303   304   305   306   307   308   309   310