Page 301 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 301

wstąpić w drzewo lub kwiat. Czemu więc nie miałby wstąpić w manekiny?
             Były przy człowieku przez tyle lat, więc na pewno go znają. Na przykład,
             gdybym powiedział któremuś z dorosłych, że manekiny potrafią się śmiać,
             prawdopodobnie wyśmiałby mnie i pomyślał, że zwariowałem. Uznałby, że
             to zwyczajna dziecięca paplanina. Ale to wydarzyło się naprawdę.
                Nachum, zgodnie z obietnicą daną mamie, próbował wyuczyć mnie
             krawiectwa. Ale mnie to zwyczajnie nie interesuje. Co ciekawego może być
             w krajaniu tkanin przez cały dzień i wypruwaniu nici z jakiegoś płaszcza?
             Cały dzień siedziałem z igłą w ręku, przyszywając guziki. Ręka była w jednym
             miejscu, głowa w całkiem innym. W duchu wędrowałem po górach, pośród
             ścieżek, a każda ścieżka miała swoją tajemnicę. Nade mną fruwały ptaki,
             machając różnokolorowymi skrzydłami. Jestem szczęśliwy. Wokół mnie jest
             zieleń i mnóstwo kwiatów. Wędrówkę przerwał Nachum, wrzeszcząc, że
             przyszyłem guziki na odwrocie płaszcza.
                – Bujasz w obłokach. Nigdy nie będziesz krawcem.
                Stanowczo się z nim zgadzam. Na nic się zdały perswazje mojej mamy, żeby
             wypróbował mnie jeszcze raz. Wieczorem opowiedziałem to manekinom,
             a one gruchnęły takim śmiechem, że jeden z nich rozpadł się na kawałki. Oczy-
             wiście śmiałem się razem z nimi, aż mama w panice wpadła do pokoju, żeby
             sprawdzić, co mnie tak rozbawiło. Chciałem jej powiedzieć, że to manekiny
             zaczęły chichotać, ja tylko do nich dołączyłem. Kiedy wszystkie już ucichły, ta
             wariatka Bronka śmiała się dalej. Ona nie potrzebuje specjalnego powodu do
             śmiechu. Jej wystarczy, że zobaczy gomółkę sera. Taka jest i kocham ją taką,
             jaka jest. Ciekawe, dlaczego mama usłyszała mój śmiech, a nie manekinów.
                – Awrumie Lajb, powinieneś bawić się z innymi dziećmi. Nie możesz
             cały czas być sam.
                Od razu się zgodziłem, bo inaczej mama jeszcze długo siedziałaby w moim
             pokoju.
                Czasem, gdy jestem w dobrym humorze, siadam na łóżku, manekiny
             zbierają się wokół mnie, a ja im opowiadam, co widziałem w mieście, kogo
             spotkałem, jaka jest pogoda na świecie. Zaczynam mówić po cichu, żeby
             mama nie usłyszała, nie wpadła znów spanikowana i nie zaczęła spluwać trzy
             razy na prawo i trzy na lewo, mamrocząc jakąś modlitwę, żeby szatan mnie
             opuścił. Jakby dziecku nie wolno było rozmawiać z sobą samym. Wszystkie
             manekiny mają to samo życzenie. Nigdy im się nie przejada słuchanie o tym,
             co dzieje się na dworze. Nawet malutki manekin Rachel, która zazwyczaj
             siedzi odosobniona w swoim kącie, teraz siada na moim łóżku.          299
   296   297   298   299   300   301   302   303   304   305   306