Page 302 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 302

– Awrumie Lajb, powiedz nam, czy słońce nadal świeci. Czy pory roku
           wciąż się zmieniają. Czy ptaki jeszcze śpiewają. Czy ciągle widać dużo dzieci
           na ulicy, a szczególnie czy kobiety noszą ładne ubrania.
             Pomijając to wszystko, moja mama bardzo się zmieniła. Ciekawe, że miesz-
           kamy w tym samym domu, spotykamy się dwadzieścia razy dziennie, razem
           jemy i rozmawiamy, a ja dopiero teraz zauważam, że przytyła i że   nosi nowe
           sukienki, które kupił jej Nachum. Kupił jej też mały zegarek na rękę. Zaczęła
           się nawet malować. Zmienił się jej sposób mówienia i chyba też stosunki między
           nią a Nachumem. Wszystko, co robi jej drogi Nachum, jest słuszne. Teraz się
           przekonała, że jest mądry, że jest hojny, że jest przyzwoity, że bardzo ją kocha.
           Dlatego otrzymała pełnię życia. Bardzo jej to odpowiada, nagle zaczęła wyglądać
           naprawdę młodo. Ale dla mnie wygląda już trochę obco. Nie należy tak bardzo
           do mnie. O wiele bardziej do Nachuma. Nie jestem zazdrosny, ale też nie bardzo
           się z tym godzę. To tak, jakbyście mieli coś, na co w ogóle nie zwracaliście uwagi,
           i nagle wam to zabierają, i raptem to coś staje się ważne. Tak samo jest z moją
           mamą. Jej zdaniem ja też przytyłem i z bożą pomocą zacznę rosnąć, bo jestem
           za mały na swój wiek. Mama i Nachum nie rozstają się ani na chwilę. Posyłają
           sobie uśmiechy pełne znaczeń, których ja nie rozumiem. Na mnie właściwie
           nie zwracają uwagi. Być może to nieprawda, ale tak właśnie się czuję.
             A jedzenie u nas – nawet nie pytajcie. Jadamy dosłownie jak jaśniepaństwo,
           codziennie mięso i owoce, nawet pomarańcze. Widok pomarańczy zawsze
           mnie rozczula, bo wyglądają jak małe, pachnące słoneczka i co najważniejsze
           – pochodzą z Ziemi Izraela. A jakie to świętowanie – obrać ze skórki i zjeść
           cząstkę, kolejną cząstkę i jeszcze jedną. Och, jaka rozkosz. Pomarańczę można
           zjeść ze wszystkim. Nawet z chlebem. Teraz moja mama dodaje pomarańczę
           do cymesu, który jemy w każdy szabas. Twierdzi, że mam żołądek bez dna,
           sądząc po ilościach, jakie pochłaniam. Nie obchodzi mnie, co sobie myśli.
           Brzuch należy do mnie, do nikogo innego, więc najważniejsze, że ja się z nim
           świetnie dogaduję.
             Atmosferę odmieniła i zagęściła wiadomość, że przybędzie moja siostra
           Halina. Mama nazywa ją Chajale. Wczoraj odwiedziła nas kierowniczka sie-

           rocińca, w którym przebywa Halina, i poinformowała, że  zostaje wydalona za
           karę – na trzy miesiące. Okazało się, że oblała wrzątkiem jedną z tamtejszych
           opiekunek. Nachum się trochę zaniepokoił, mama jednak zapewnia go, że
           Halina to istny aniołek. Mnie postępek siostry całkowicie oczarował. Świetnie
           ją rozumiem. Też zrobiłbym to samo, ale nie mam takiej odwagi jak ona. Parę
    300    razy miałem ochotę nie tylko oblać kogoś wodą, ale wręcz zadźgać nożem.
   297   298   299   300   301   302   303   304   305   306   307