Page 278 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 278

Teraz zauważyłem, że wśród członków szajki jest jakiś rozłam. Zygmunt
           i Ignacy podejrzewają Władka, że  planuje wykonać robotę sam. Władek milczy

           i nie rozwiewa podejrzeń. Wczoraj nawet wybuchła między nimi kłótnia. Nie
           zrozumiałem dlaczego. Widocznie mają stare porachunki. Nie mieszam się, ale
           to potęguje moją samotność. Mam nadzieję, że to tymczasowe. Tymczasem
           Bronka znów zaczęła mnie odwiedzać. Dyskutuję z nią, czasami się kłócę, ale
           przez większość czasu opowiadam, co się ze mną dzieje. Na przykład wczoraj
           poskarżyłem się, że jest mało jedzenia i że ciągle jestem głodny.
             Jutro wszystkie dzieci dostaną dzień wolny. Oczywiście przyznają tyl-
           ko tym, które mają dokąd pójść. Władek otrzyma aż trzy dni. Przed jego
           wyjściem zebraliśmy się, żeby uzgodnić działania w związku z naszymi
           planami.
             – Musisz zwrócić uwagę na każdy szczegół: jak się wchodzi do jej domu,
           jaki ma zamek w drzwiach, kiedy przebywa w domu, a przede wszystkim
           kim są sąsiedzi i jaka jest odległość między nimi a nią. Rób wszystko, co ci
           każe, słyszysz? Nawet ją wyruchaj, jeśli zażąda. A na razie zabierz jej trochę
           pieniędzy – podpowiada Zygmunt.
             Ignac natomiast twierdzi, że jeśli chcemy ją zlikwidować, teraz jest
           właściwy moment. Przede wszystkim można to zrobić w nocy. A co naj-
           ważniejsze, ponieważ jesteśmy dziećmi, nawet jeśli nas złapią, nic nam nie
           zrobią.
             Obie propozycje zostały poddane pod głosowanie metodą kartek wycią-
           ganych z kapelusza. Ignac pozostał w mniejszości. Mnie jest bardzo trudno
           się zdecydować, czy byłbym gotów przyłożyć rękę do likwidacji pani „no, no,
           no”. Trudno mi sobie wyobrazić, że faktycznie to robię. Ale co się stanie, jeśli
           odmówię pójścia z nimi? Przecież na początku zawiązywania spisku przysię-
           gliśmy, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i że jeśli ktoś nie będzie
           chciał wykonać tego, co postanowi większość, to jest zdrajcą. A zdrajcę czeka
           wyrok śmierci. Traktuję tę groźbę serio, zwłaszcza po tym jak zobaczyłem
           Władka walącego ciężką chochlą w głowę pomocniczki w kuchni. To mo-
           gło się skończyć zgonem. Zrobił to bez wahania, jakby rąbał drewno. Ignac
           i Zygmunt też to zrobią. Może nie z okrucieństwa, ale żeby udowodnić, że
           są mężczyznami. Każdy z osobna może nie byłby zdolny do takich czynów,
           razem jednak są niebezpieczni.
             Boję się też zostać tutaj sam, poza grupą. Wszyscy są tu zorganizowa-
           ni w zespoły, które po uwolnieniu staną się szajkami. Jeśli ktoś jest spoza,
    276    biada mu. Zabiorą mu koc, zabiorą jedzenie, zabiorą wszystko bez litości.
   273   274   275   276   277   278   279   280   281   282   283