Page 264 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 264
Wszyscy patrzymy na niego z podziwem. Gdyby nie konieczność zachowania
absolutnej ciszy, na pewno byśmy go oklaskiwali.
– …Patrzcie na tego skurwysyna. – W przekleństwie „skurwysyn” kryje
się tak wiele uwielbienia, podziwu, a także zazdrości.
Ja i Władek wchodzimy do środka i zamykamy za sobą drzwi. Zygmunt
uruchamia windę z zewnątrz.
– Spuszczaj nas bardzo powoli – poucza go Władek ze środka.
Nagle spadamy ze straszliwą prędkością. Przywieramy do ścian windy.
I wtedy winda zatrzymuje się, waląc o ziemię. Flaki wyłażą mi na wierzch.
Dostaję cios w głowę. Widzę kilka wind naraz, wszystko jest rozmazane. Nad
nami słychać krzyki, to pani Zofia i Aleks.
– Zostajemy w środku – szepcze cichutko Władek.
Teraz słychać jeszcze jeden głos, należący do pomocniczki. Ktoś próbuje
otworzyć drzwi z zewnątrz.
Władek szepcze do mnie spokojnym, opanowanym tonem, jakby zapraszał
na herbatę:
– Trzymaj mocno, to Hela.
Przez szparę w drzwiach widzimy, jakie przyjęcie nam szykują. Hela stoi
z wiadrem wody, zapewne wrzątku, bo bucha z niego para. Obok niej stoi
inna, nieznana mi kobieta z nożem w ręku. Z powodu wrzasku nie słyszę,
czego chcą. Władek ze swoją twarzą aniołka informuje mnie spokojnie:
– Chyba się na nas gniewają.
To określenie mnie rozbawiło, wybucham śmiechem. One stoją tuż koło
drzwi windy. Słyszę ich ciężkie sapanie.
– Na mój sygnał kopnij nogą z całej siły. Przewrócą się, a my wyskoczymy,
dobra?
Kiwam głową na tak.
– Raz, dwa, trzy.
Kopiemy, a potem słyszę, jak obie kobiety upadają. Wrzątek chyba wylał
się na nie. Wrzeszczą, jakby ktoś je żywcem smażył.
– Teraz wyskakuj na zewnątrz – szepcze do mnie Władek.
Po podłodze czołgają się Hela i jakaś starsza kobieta. Pani Zofii i Aleksa
nie ma w pobliżu. Hela i tak wygląda groźnie, ale teraz, z gębą czerwoną od
wrzątku, przypomina Indiankę. Oczy dosłownie wyłażą jej z orbit, usta ma
tak spuchnięte, że nie jestem pewien, czy to w ogóle twarz. Z tej niby-twarzy
dobywają się niewyraźne głosy. Nie da się tego nazwać słowami czułości.
262 Obie kobiety mają na sobie długie fartuchy, co utrudnia im pogoń za nami.