Page 260 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 260

gdy próbowałem wziąć coś ze swojego schowka, nade mną pojawiła się Bella.
           Czuję w górze zapach marmolady i widzę dwie umazane marmoladą dłonie.
           Nagle dłonie chwytają mnie jak szczypce. Jedna ręka wędruje do moich spodni
           i całego siusiaka mam upapranego marmoladą. Zaczynam krzyczeć jak wariat,
           ale ona nie odpuszcza, wręcz przeciwnie. Przywiera do mnie mocniej, ciężko
           dysząc. Czuję na szyi jej oddech. Ręką trzyma mojego siusiaka i zaczyna go
           pocierać w rytm sapania. Boję się, że mi go oderwie. Bez przerwy szepcze mi
           w szyję w rytm oddechu: „Och, kochanie, och, kochanie”. Ostatecznie udało
           mi się ją ugryźć z całej siły i zwiać. Potem przez cały dzień czułem gorzki smak
           marmolady i silne bóle w siusiaku. W końcu opowiedziałem to Zygmuntowi.
             On mnie nie słucha. Nie wiem dlaczego. Siedzi obok bez humoru, z okla-
           płą miną, mnóstwem zmarszczek na czole i wzdycha. W takich przypadkach
           najlepiej po prostu nie pytać, co go dręczy. Na ogół on sam nie umie wytłu-
           maczyć, czemu tak się dzieje. Nagle coś zaczyna go gryźć i całe serce spowija
           czarna chmura. Trudno z tym walczyć. To taki rodzaj bezsilności. Spojrzenie
           Zygmunta omiata wielką czarną bramę.
             – Powiedz, Awrumie Lajb, czy ty też masz czasami takie nastroje, że chce
           ci się stanąć na czworakach i wyć, nie ustami, ale sercem? Przyśniła mi się
           moja mama, która zmarła wiele lat temu i prawie jej nie pamiętam. Usiadła
           przy łóżku w białej sukience i pogłaskała mnie. Potem poszliśmy na spacer,
           trzymając się za ręce. Ze szczęścia chciało mi się płakać. Co za dziwny sen.
           Powiedz mi, skąd się biorą sny? Może chcą mi coś powiedzieć. Było mi cu-
           downie, ale te sny mnie niszczą. Wcześniej nie myślałem, nie czułem albo
           raczej bałem się czuć. Tutaj nie wolno nic czuć, bo inaczej jesteś zgubiony.
           Przedtem żyłem od posiłku do posiłku. Od kalorii do kalorii. Od owsianki
           do owsianki, aż nagle…
             Zygmunt zatrzymuje się w połowie swojego gadania. Nie odpowiadam. Po
           pierwsze nie ma nic do odpowiedzenia, po drugie mnie też się to przytrafia.
           Tutaj nie wolno myśleć o dobrych rzeczach. Zamiast tego pytam:
             – Wierzysz w życie po śmierci?
             Zygmunt nie odpowiada. Chyba nie dosłyszał albo zaprzątają go inne
           rzeczy. Mama przytaczała mi starodawne żydowskie przysłowie: „Chcesz
           zapomnieć o wszystkich kłopotach? Włóż za ciasne buty”. Odkąd dostałem
           za małe buty, kuśtykam dosłownie jak kaleka o kulach i o niczym innym nie
           myślę. Wprawdzie pani Zofia obiecała je wymienić, ale na razie minęło parę
           dni i nic się nie wydarzyło. Możliwe, że mają nadzieję, że buty urosną albo
    258    moja stopa się skurczy.
   255   256   257   258   259   260   261   262   263   264   265