Page 251 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 251

Policjant wysiadł z auta, zapukał pięścią do drzwi. Echo, które do nas
             wróciło, było głuche. Nie widzieliśmy właściciela głosu po drugiej stronie,
             więc wydawało się, że mówi brama.
                – Kto tam? – zapytał odźwierny.
                – Policja. Przywieźliśmy wam „klejnoty”.
                Policjant był chyba zadowolony ze swojego żartu, bo ryknął śmiechem.
             Jeszcze chwila i sam sobie zacząłby pewnie klaskać. Brama otwarła się ze
             zgrzytem zawiasów. Wokół posypanego żwirem dziedzińca stały trzy piętrowe
             budynki, które przylegały do siebie, tworząc mur.
                – Dojechaliśmy – poinformowała pani Zofia, jakby składała nam najlepsze
             życzenia.
                Przez kolejne dwie małe bramy, też czarne, weszliśmy rządkiem na korytarz
             z panią Zofią na czele. Dotarliśmy do sali pełnej stołów bez krzeseł. Na prawej
             ścianie wisiały trzy obrazy w złotych ramach. Na pierwszym widniał jakiś
             goj z gębą pogromczika , ogromnymi wąsiskami i karpiowatymi oczami,
                                   57
             niebieskimi jak szklane kulki. Obok niego wizerunek innego goja z tyloma
             medalami, że na pewno chodził zgięty pod ciężarem kolorowego żelastwa.
             Na środkowym obrazie był biały orzeł na czerwonym tle.
                – Zostańcie tutaj. Pójdziemy załatwić kilka spraw związanych z waszym
             przyjazdem. To nie potrwa długo. Zaraz wracamy.
                Razem z psycholożkami zniknął też Zygmunt. Wszystkie okna były
             zakratowane i miało się ochotę za wszelką cenę stąd zwiewać. Usiedliśmy na
             stołach, każdy zajęty swoimi myślami. Ja oczywiście od razu opowiedziałem
             o tym wszystkim Bronce… „Wiesz, naprawdę tęsknię za burdelem… Tam było
             raz dobrze, raz źle, ale życie jakoś płynęło. No i trafiłem tutaj, co począć”.
             „Zostaniesz, zobaczysz, co dalej” – zgodziła się ze mną Bronka.
                Po godzinie wróciła pani Halina i poinformowała nas, że musimy iść
             pod prysznic, tam dostaniemy nowe ubrania i buty. Bardzo się wstydziłem
             rozbierania przed wszystkimi. Po prostu nie lubię patrzeć na ciało, kiedy jest
             gołe. Zawsze wygląda jak wypatroszony, oskubany z piór kurczak. Przedtem
             byliśmy ubrani, co dawało nam jakąś prywatność, jakiś charakter. I raptem
             jesteś tylko kawałkiem białego mięsa człapiącym na dwóch nogach. Dali nam





             57   Pogromczik (jid.) – bandyta biorący udział w pogromie, tj. w gwałtownych wystąpieniach prze-
                ciwko Żydom, podczas których dochodziło do zabójstw, gwałtów, pobić, zniszczenia dobytku
                i rabunków.                                                        249
   246   247   248   249   250   251   252   253   254   255   256