Page 234 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 234

Nawet Bronka nie potrafi mnie rozśmieszyć. Zapytałem ją niedawno, po co
           człowiek żyje. Niedobrze. Ona ma swój cel. Po zakończeniu pracy u ciotki
           chce wyjechać daleko, gdzie nikt jej nie zna. Tam pozna jakiegoś młodego,
           miłego chłopaka, za którego wyjdzie za mąż. Ale kiedy mi o tym opowiada,
           ma smutny uśmiech w oczach.
             Czasami mam poczucie, że Bronka rozumie więcej, niż daje po sobie poznać.
             – Bronko, czy wierzysz w Boga? Że jest coś takiego na świecie?
             – Oczywiście, że Bóg jest. Wszystko, co się dzieje, to z jego woli.
             – Myślisz, że Bóg chce, żebyś była dziwką?
             Po namyśle Bronka orzeka:
             – Nie wiem, czy on tego chciał. Chyba ja chciałam.
             Nagle przypominam sobie usłyszane w dzieciństwie opowieści Godla.
           Według niego Bóg jest już stary i głuchy, niedowidzi i nie daje rady rządzić
           światem, dlatego aniołowie donoszą mu o wszystkim, co się dzieje. Każde
           miejsce ma swojego anioła. Jest anioł ulicy Dolnej, jest anioł Zgierskiej i Fli-
           sackiej. Anioł relacjonuje również sytuację w burdelach. Ja, na podstawie
           swojego krótkiego doświadczenia, nie ufałbym temu aniołowi.
             Każdy, kto ma do czynienia z burdelami, jest kłamcą, oszustem i bez-
           wstydnie zmyśla.
             – Pod tym – powiedziała Bronka – podpisuję się obiema rękami.
             Pytania bębnią we mnie jak deszcz na dworze. Dzisiaj nie pracuję. Tak
           czy owak przychodzą tylko stali klienci, którzy znają nasz adres. Bronka i ja
           wykorzystujemy ten czas na obżeranie się czekoladkami o smaku miętowym.
           Całe twarze mamy od tego umorusane. Po tym jak Bronka umalowała się
           przed lustrem i poprawiła sobie urodę, zaczyna robić śmieszne miny i prze-
           drzeźniać różnych mężczyzn, którzy sikają jej między nogi. Oboje śmiejemy
           się jak wariaci. Śmieję się, ale w środku mam ciemność, jakiej nigdy wcześniej
           nie znałem. Być może tak naprawdę była tam, tylko że nie pamiętałem. Każdy
           smutek wydaje mi się kropką na końcu zdania. Jakby nic nigdy miało się nie
           zmienić. Nie chcę obciążać Bronki swoim nastrojem. Muszę trochę pobyć
           sam. Rozumie stan mojego ducha i odchodzi do swojego pokoju. Dziękuję
           jej za to. Widocznie ją też napadają takie nastroje.
             Moje łóżko na końcu korytarza znajduje się blisko pokoju Stefy. Wcześniej
           mieszkała tam, a raczej pracowała, Bella. Teraz jest chora. Ciotka pewno nie
           będzie chciała wziąć jej z powrotem. Wiedziałem, że przedtem się pokłóciły,
           nie miałem pojęcia dlaczego. Bronka powiedziała mi, że Bella zażądała od
    232    ciotki podwyższenia kwoty, którą dostaje za każdego mężczyznę. Nie żal mi
   229   230   231   232   233   234   235   236   237   238   239