Page 233 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 233
– Przejdźcie jeszcze kilka kroków, zatrzymajcie się przed brązowymi
drzwiami i powiedzcie, że przysłał was Awrum Lajb.
Od nich nie dostaję ani grosza. Odpuszczam ze względu na ich sytuację
materialną. Ciotka twierdzi, że to błąd. Nie wolno się litować.
– Co to ma być? Czy w sklepie płacą za chleb? W szkole za naukę? Za buty,
za ubrania płacą? W teatrze i kinie płacą? Więc czemu nie mieliby zapłacić za
odrobinę przyjemności?
Ma rację, ale to nie jest sprawiedliwość w wersji Awruma Lajba. Bronka
popiera moje podejście.
– Gdybyś wziął od nich pieniądze, to byłby znak, że też jesteś dziwką.
Wystarczy, że ja biorę forsę.
Czasem zarabiam prawie dziesięć złotych w jeden dzień, a nawet więcej.
Codziennie po pracy ciotka wypłaca mi moją należność. Podczas wypłaty
nie szczędzi jednak uszczypliwości.
– Nu, Awrumie Lajb, zaczynasz się uczyć fachu. – Albo pyta: – Co, twoja
Bronka jeszcze ci nie daje?
Nie odpowiadam. To oczywiste, że jest zła z powodu mojej przyjaźni
z Bronką. Bez przerwy mi dokucza.
– Gdyby twoja matka wiedziała, jaki brylant urodzi, na pewno by cię
usunęła.
– A ty jesteś stara, brzydka i zazdrościsz Bronce, że jest piękna i młoda.
Tak nauczyła mnie odpowiadać Bronka. I to rzeczywiście działa. Przy-
najmniej przez jakiś czas.
Zarobione pieniądze nie dają mi radości. Przedtem byłem zazwyczaj
głodny, spałem pod schodami, jadłem ze śmietników. Teraz zaoszczędziłem
prawie dwieście złotych. Nigdy nie marzyłem o takiej sumie, ale się z tego nie
cieszę. Wcześniej marzyłem o kupieniu różnych rzeczy, mnóstwa rzeczy. Dziś
stać mnie na zakup wielu rzeczy, ale mam wrażenie, że nad tymi pieniędzmi
wisi jakaś klątwa. Na przykład wczoraj kupiłem półmisek nóżek w galarecie
w knajpie Icika Chamola i spałaszowałem w mgnieniu oka. Potem najadłem
się czekolady, a na koniec popiłem wszystko ciemnoczerwonym sokiem
o smaku malinowym. Ten posiłek omal mnie nie wykończył. Wyrzygałem
wszystkie flaki. Niemal całą duszę wyrzygałem. Naprawdę nie rozumiem,
jakim cudem bogacze pozostają przy życiu i zachowują w środku flaki po-
mimo tylu pieniędzy. Z niczego nie jestem zadowolony. Ani z jedzenia, ani
z rozmowy, ani – co gorsza – z siebie. Każdy mijający dzień jeszcze bardziej
pogłębia to odczucie. Nic się nie zmienia i obawiam się, że nigdy się nie zmieni. 231