Page 225 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 225
– Dziewczyny, jeśli znajdą tu jego zwłoki, to będzie koniec tego miejsca.
Gotowi nas oskarżyć o rozbój, a nawet o morderstwo, kto wie.
Każda rzuciła jakąś radę. Na koniec ciotka zdecydowała.
– Trzeba go ubrać, wlać mu do gęby pół butelki wódki, żeby wyglądał na
pijanego, upudrować, żeby nie wyglądał tak blado, i wynieść jak najdalej stąd.
Bronka zgłosiła się do pudrowania. Ciotka i Eleonora chwycą go pod pachy,
wytaszczą z domu i będą udawały, że prowadzą pijaka.
– Awrumie Lajb, pójdziesz przodem. Jeśli natkniesz się na policję czy
innego podejrzanego, dasz nam znak. Pozostałe dziewczyny, rozejść się do
pokojów. Żadna nic nie słyszała i nie widziała.
Przed wyniesieniem go na dwór usunęliśmy z ust złote zęby, ściągnęliśmy
pierścienie i zabraliśmy srebrną papierośnicę. Ciotka i Eleonora przytrzymy-
wały go pod pachami, Bronka wetknęła mu do ust zapalonego papierosa,
ale co chwila wypadał. Zwłoki były chyba bardzo ciężkie. Eleonora i ciotka
ciężko sapały. Eleonora bez przerwy klęła. Gdyby usłyszał te przekleństwa
za życia, na pewno z miejsca dostałby udaru i umarł. Na schodach ciotka się
poślizgnęła, Eleonora i zwłoki runęły na nią. Bronka jak zwykle nie mogła
powstrzymać się od chichotania. Ruszyłem przodem, żeby sprawdzić teren.
Ulica była pusta. Ale kiedyśmy uszli w ten sposób parę metrów, z jakiegoś
domu wyszło dwoje starszych ludzi, dosłownie naprzeciw nas. Znali Piotra,
kiedy jeszcze był księdzem.
Staruszka zatrzymała się, przeżegnała i próbowała go zagadnąć.
– O Jezu, ojcze Piotrze, co się stało?
Piotr nie odpowiedział. Zamiast niego przemówiła ciotka, wyjaśniając, że
znalazła go pijanego na ulicy i odprowadzamy go do domu.
– O Jezu, nigdy nie jest za późno, żeby się pozbierać i wrócić do kapłaństwa.
Na szczęście mężowi staruszki się spieszyło, inaczej nie przestałaby z nim
gadać. Postała przy nas jeszcze chwilę i paplała, że ten Piotr udzielał jej ślubu
i że nigdy nie zapomni jego kazań. Ciotka przerwała jej przemówienie, oświad-
czając, że Piotr pilnie potrzebuje lekarza. Staruszka znów się przeżegnała, a my
czym prędzej poszliśmy dalej. Niedaleko znajdował się plac z materiałami
budowlanymi, kupami piachu i starych desek. Sprawdziliśmy teren, rozglą-
dając się jeszcze raz na prawo i lewo, i porzuciliśmy go na deskach. Ciotka i ja
szybko się stamtąd wynieśliśmy. Eleonora jeszcze parę razy się przeżegnała,
po czym ruszyła za nami.
Po powrocie dziewczyny powitały nas jak bohaterów. Z tej okazji ciot-
ka zaprosiła nas na herbatę i ciasteczka. Naprawdę mieliśmy szczęście. 223