Page 218 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 218
uprzejmy, jakby nie miał z nią nic wspólnego. Siedząc na łóżku, zajadaliśmy
czekoladę. Poczęstowaliśmy też dwie dziewczyny, które przyjechały odwiedzić
swoją matkę. Potem wyszliśmy na korytarz z powodu kobiety, która strasznie
chrapała z otwartymi ustami. Usiedliśmy tam, tuląc się do siebie, Rachel
nazwała mnie swoim drogim bratem. Powiedziała, że ciotka nie chce przyjąć
jej z powrotem do pracy.
– Więc co zrobisz?
– Nie wiem. Za kilka dni mnie stąd wypuszczą.
– Przecież jesteś z Łodzi. Nie masz żadnych krewnych?
– Nie. Wszyscy powyjeżdżali. Mam brata, ale nie mam z nim żadnego
kontaktu.
Dałem jej pieniądze, które mi zostały.
– Rachel, przyjdę cię odwiedzić za dwa dni.
Pożegnaliśmy się uściskami. Rachel nie chciała mnie wypuścić. Musiałem
się od niej uwolnić dosłownie siłą. W drodze powrotnej postanowiłem ukraść
ciotce pieniądze i przekazać je Rachel. Wiedziałem, gdzie trzyma pieniądze,
bo kilka razy widziałem, jak chowała je w grubej książce za butelkami. Kiedy
po dwóch dniach wróciłem, nie zastałem Rachel. W szpitalu nikt nie umiał
mi powiedzieć, dokąd poszła. Było mi bardzo smutno.
Wściekałem się na ciotkę. Za jej okrucieństwo. Moja złość przeniosła się
także na Bronkę. Powiedziałem jej, że odwiedziłem Rachel i że kiedy przyje-
chałem ponownie, nie zastałem jej w szpitalu i nikt nie wiedział, gdzie jest.
Widziałem łzy w jej oczach.
– Wykorzystują nas, a potem wyrzucają jak zgniłą szmatę.
– Trzeba zdobyć dla niej pieniądze.
– Nie wiem, gdzie ona je ukrywa, ta plugawa kobieta.
– Za to ja wiem.
Bronka się ucieszyła.
– Wejdę przez to malutkie okienko, a ty dopilnujesz, żeby nie było żadnych
niespodzianek.
W pokoju ciotki znalazłem nie tylko pieniądze, lecz także szkatułkę z bi-
żuterią. Kiedy wróciłem z pieniędzmi, zauważyłem, że Bronka trzyma w ręku
młotek. Trochę się wystraszyłem.
– Co to?
– Gdyby ciotka cię dorwała, zatłukłabym ją tym młotkiem. Awrumie
Lajb, bałeś się?
216 – Bardzo.