Page 214 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 214
– Rzeczywiście sprawia wrażenie idioty – mówi oficer Bolesław. – Zostawmy
go w spokoju. Ale są doniesienia, że widziano u ciebie Sztarkmana.
Ciotka podchodzi do niego. Ma na sobie szlafrok koloru wina. Szlafrok
od czasu do czasu się rozchyla.
– Może kieliszeczek?
Bolesław ciężko siada na sofie.
– Mógłbym zamknąć ten wasz interes.
– Wiem, panie Bolesławie. – Ciotka nie przestaje się uśmiechać. – Mam
dla pana niespodziankę. Ta mała, którą pan u mnie widział, pytała o pana.
Twarz Bolesława mięknie jak osełka masła.
– Czeka na pana.
Ta mała to córka Stefy, Laura. Nikt jej nie lubi, łącznie ze mną. Przy czym
ja najmniej ze wszystkich. Zawsze traktuje mnie z pogardą, przechodzi obok,
jakbym był powietrzem. W odpowiedzi wystawiam język, w całej okazałości.
Ciotka też jej nie lubi. I nawet jej własna matka. Z kolei Laura też nikogo nie
lubi. Nawet z nami nie jada. Ciotka jednak nie ma wyboru, bo ona zawsze
ratuje sytuację, co przydaje się w nagłych wypadkach.
Jest mała, ale kutasa umie postawić na baczność przez dziesięć par spodni.
Obnosi się ze swoimi małymi cyckami, jakby jej medale przyznano, i kręci dupą,
jakby sama ją wymyśliła. Tak mówi Bronka. Bronka dosłownie jej nie cierpi.
Ciotka zmierza w stronę drzwi, spodnie oficera Bolesława unoszą się jak
namiot. Zanim ciotka z nim odejdzie, szepcze do mnie w jidysz:
– Zaraz wracam.
Nie odpowiadam. Moim obowiązkiem jest dziś nie słyszeć.
Co rusz grozi nam jakieś zamknięcie. Ciotka już przywykła do takich
spektakli. To znak, że pan oficer Bolesław żąda jeszcze paru złotych oraz tej
małej. Kolejna groźba zamknięcia wisi nad nami z innej strony – kiedy lekarz
i pielęgniarka przychodzą badać dziewczyny. W tym dniu napięcie czuć
w powietrzu od samego rana. Możesz je ciąć siekierą. Nagle robi się tłoczno,
wszyscy na siebie wpadają. Ciotka znosi to szczególnie ciężko. W takich
chwilach lepiej trzymać się od niej z daleka. A najlepiej gdzieś się ukryć. I to
właśnie robię. Chowam się w skrzyni.
Badania nazywam paradą tyłków. Widzę dziewczyny od tyłu w podka-
sanych koszulach. Każdy tyłek trzęsie się ze zdenerwowania. Kolejność pa-
radowania odbywa się według rozmiaru tyłka. Ciotka stoi pierwsza, Rachel
ostatnia. Za stołem siedzi gruby, spocony lekarz. Obok niego pielęgniarka
212 o twarzy długiej jak u konia. Lekarz ma ogromne policzki oraz zagubiony