Page 209 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 209
za nią pozostałe dziewczyny. Nagle stół otaczają piersi wszelkich możliwych
kształtów. Piersi Bronki są brązowe, ogromne, z czerwonymi sutkami. Piersi
ciotki są oklapnięte, sutki wiszą koło pępka. Najmniejsze piersi należą do
Rachel, zupełnie jak u dziewczynki. Dostała to imię po takiej jednej, która
dostała bzika i płacze przy każdej okazji. Stefa ma piersi płaskie, żółte jak
naleśnik. Eleonora ma białe i wygląda to tak, jakby nosiła stanik na różowym
ciele. U Belli piersi są małe, jędrne, usiane piegami, jakby oblazły ją mrówki.
Wszystkie dziewczyny mają zaczerwienione twarze, ślepia błyszczące, rozczo-
chrane włosy opadają im dziko na oczy. Rachel jak zwykle płacze, niczym
małe dziecko.
W pewnym momencie ciotka uciszyła dziewczęta pochrząkiwaniem i za-
częła przemowę na cześć bohatera uroczystości. Początek był dość zabawny.
Zwróciła się do dziewczyn jak do mężczyzn.
– Szanowni panowie… – powtórzyła kilka razy, co wywołało niepoha-
mowany śmiech. – Zebraliśmy się dziś na cześć naszego młodego przyjaciela
Awruma Lajba, którego ojciec skurwysyn porzucił, więc jedyną rodziną,
jaką ma, jesteśmy my. Od teraz to będzie jego dom. Jesteśmy jego jedynymi
krewnymi.
Byłem bardzo wzruszony tym cudem. Wcześniej miałem w rodzinie jedną
prostytutkę, teraz jednocześnie zeszło się ich sześć.
Wszystkie powstały i ucałowały mnie czerwonymi ustami. Po chwili
wyglądałem jak chory na różyczkę. Potem, gdy zakończyła się ceremonia
przyjęcia sieroty do rozległej rodziny, ciotka kontynuowała przemówienie.
– Panowie, w naszym zawodzie nie mamy się czego wstydzić. Komu
wyrządzamy krzywdę? Idzie sobie mężczyzna przez nieznane miasto, ciężko
mu na duszy, jest samotny. Przychodzi do nas. Przyjmujemy go uściskiem
i pocałunkiem. Dostaje u nas to, czego od swojej żony nigdy się nie doprosi,
a wszystko za marną złotówkę. Czym jest taka kwota w porównaniu do ciepła,
które otrzymał? A tymczasem społeczeństwo nas potępia. Zatrzymuje się nas
jak przestępców. My w jeden dzień spełniamy więcej dobrych uczynków niż
papież i rabini przez okrągły rok. U nas nie ma oszustwa: płacisz i od razu
otrzymujesz coś w zamian. My nie oszukujemy. Oni tak. Obiecują raj w przy-
szłym świecie. A my robimy raj na miejscu. Prawdziwe kurwy to policjanci.
Żyją na nasz koszt. Zarabiają na naszym tyłku, tfu na nich.
Wszystkie dziewczyny powtarzają: „tfu na nich”, jak w chórze.
– Prawdziwe kurwy to urzędnicy. Są jak wszy, potrafią tylko nas nękać
i uprzykrzać nam życie, tfu na nich. 207