Page 212 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ulica Dolna.
P. 212

– Nie napychać się, bo jak jakiś tłusty kutas się na was uwali, to jedzenie
           wyjdzie wam wszystkimi dziurami.
             Na szczęście ja nie mam takich problemów, więc objadam się tak, że nie
           nadążam z przełykaniem.
             Dziś rano, przed rozpoczęciem pracy, zjawił się oficer policji, Bolesław.
           Ciocia przywitała go jak zwykle z szerokim uśmiechem, jakby czekała na
           niego przez okrągły rok. Policjant Bolesław pilnuje naszego domu. Zazwyczaj
           odpowiada jej uśmiechem, tym razem jednak jest bardzo poważny. Nie nosi
           wprawdzie munduru, ale ma przenikliwe spojrzenie i przy nim każdy czuje
           się czegoś winny. Ciotka i oficer zamknęli się w pokoju. Dziewczyny usiadły
           spięte pod drzwiami.
             Gdy tylko oficer wyszedł, ciotka zwołała wszystkie dziewczyny i obwieściła
           im, że żadna z nich nie widziała Sztarkmana od tygodnia i że żadna nie zna
           Godla. Nawet nie słyszała tego imienia. A jeśli któraś otworzy gębę, wyleci
           stąd. Żadna nic nie widziała ani nie słyszała. Potem ciotka wezwała mnie do
           pokoju. Lubię jej pokój. Kiedy tam wchodzę, na chwilę zapominam, gdzie
           się znajduję. Są tam dwa duże okna zasłonięte kolorowymi firanami, a gdy do
           środka wpadną promienie słońca, wygląda to jak w kościele. Pod oknami stoją
           dwie niskie sofy z mnóstwem poduszek. Na ścianie wiszą obrazy. Wydaje mi
           się, że są dziełem Frojke Elegancika. Postacie na obrazach wyglądają, jakby
           się wystroiły i poprzebierały na Purim. Są obrazy nagich kobiet, wykonane
           z mnóstwa drobniutkich kropek, co wygląda, jakby je muchy obsrały. Są też
           większe obrazy, na których namalowano kobiety w słomkowych kapeluszach
           z szerokimi rondami, na kapeluszach mają kwiatki przypominające małe ka-
           lafiory. Jedna z kobiet jest podobna do ciotki. Na jej kolanach leży olbrzymi
           kocur. Ma się wrażenie, że uszyto go z grubych nici we wszystkich kolorach,
           łeb ma cały czerwony, a w ogóle to wygląda, jakby w ostatniej chwili uratował
           się z wypadku samochodowego.
             W  kącie  pokoju,  we  wnęce,  ustawiono  rzędem  butelki  ze  złotymi
           i z czerwonymi naklejkami. Pod tą wnęką stoi stół, na nim kuchenka spi-
           rytusowa. W całym pokoju unosi się zapach sytości i kobiecości. Mógł-
           bym zostać tu przez całe życie, ciotka jednak nie pozwala mi nacieszyć się
           tą atmosferą.
             – Awrumie Lajb, niedługo wróci tu pan Bolesław. Prawdopodobnie będzie
           cię wypytywał, czy widziałeś Sztarkmana i Godla. On wie o twoich powiąza-
           niach ze Ślepym Maksem i z Berlem Szleperem. – Ciotka ma zmartwioną minę.
    210      – Dlaczego pytasz o Godla? – zapytałem tknięty złym przeczuciem.
   207   208   209   210   211   212   213   214   215   216   217